czwartek, 30 sierpnia 2012

W Saskim Ogrodzie koło fontanny, jakiś się frajer przysiadł do panny.


Odwiedziłam dzisiaj Ogród Saski, przez który skróciłam sobie drogę do Zachęty. Odremontowali fontannę. W Saskim Ogrodzie koło fontanny, jakiś się frajer przysiadł do panny. ...Byłam kiedyś w Ogrodzie na randce z Menu, o czym sobie przypomniałam, ujrzawszy tłustawego hindusa siedzącego na ławce. Tłum turystów kierował swoje potężne lufy w stronę fontanny, to i ja skierowałam swoją małą lufkę. 





Zdecydowanie wolę fontannę w Grodzisku Mazowieckim. Fontanna, w stronę której można skierować lufę kontra fontanna, w której stronę samemu można się skierować po lufie.



W Zachęcie wystawa „Sztuka wszędzie. Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie 1904–1944”...Już raz na niej byłam z S. To jedna z tych wystaw, które warto odwiedzić kilkakrotnie.

Przypomniały mi się moje zawieszone studia na ASP i zaschnięte farby w pudełku. Oraz pędzle, które ostatnio umyłam. Wrócę na ASP, to pewne, ale już nie na ten sam kierunek i być może nie na tę samą uczelnię. A ten rok traktuję w charakterze roku zapoznawczo-zabawowego, coś w rodzaju kursu przygotowawczego dla zaawansowanych. Nie był to dla mnie najwłaściwszy czas na studiowanie. Najznakomitszy, jeśli chodzi o sprawy emocjonalno-wolicjonalne, rok coweekendowych odskoczni od zawieruch i burz. Nie mniej jednak burze i zawieruchy uniemożliwiły mi świadomy udział w zajęciach i właśnie tego świadomego udziału mi zabrakło. Bo ja w głębi serca jestem kujonem, teoretycznie, i marzy mi się, że kiedyś teorię przekuję w praktykę. I wszyscy powiedzą, że jestem pracowita. Rok spędzony w Łodzi to jeden z lepszych prezentów, jakie otrzymałam od życia, ale ruszyć w dalszą podróż ;-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz