niedziela, 9 lutego 2014

Justek Pedofil



Justek obiecał sobie w lutym skupić się na projekcie i nic poza tym nie robić. Poza pracą rzecz jasna. Odrzucił zaproszenie na urodziny od B. i na koncert od innej B. Udał się za to do Mama Cafe na wernisaż, wpisujący się w szerszy projekt dotyczący kobiet-matek. Jedną z bohaterek tego projektu była Ala. Justek po pracy pojechał do Grodziska, pocałował kota, umył zęby, podmalował oko i wrócił do Warszawy. Upił się 1/4 kubeczka wina. Tak był zmęczony. Poplotkował z Alą, obejrzał wystawę, następnie przysiadł na kanapie, gdzie poznał dwie urocze damy - Kalinę (l. prawie 3) i Jagodę (l.6). Z tą pierwszą nawiązał więź wylizując ciastka z czekoladą. Drugą przy okazji. Jagoda wkrótce obchodzi urodziny. I dostanie w prezencie psa. Psa posiada również kuzyn Franek, który mieszka w Irlandii. Jagoda, tak naprawdę ma na imię Ewa i napisała dla siostry książkę o kocie, który udaje się na urodziny do innego kota. I takie tam inne konwersacje zachodziły. Wymieniły się uprzejmościami ( Bardzo panią lubimy. Ja was też bardzo lubię). To od nich się dowiedział, że można kupić domek na drzewie, a najlepsze koleżanki Kaliny to Balbina i Sabina, zawsze trzymają się razem. Pokrzepiony tą informacją, z Mama Cafe się ewakuował. Myśli pani, że jeszcze się kiedyś spotkamy? Jestem o tym przekonana. Miło czasem wyjść do ludzi :-).

niedziela, 2 lutego 2014

Sorry, taki mamy klimat

Nabuzowany życiem Justek wsiadł rano w pociąg, a ten rozkraczył się za Grodziskiem Mazowieckim. Stał tak ponad godzinę. W dodatku elektryka padła, zatem siedział Justek w ciemności i zimnie. Szczęście, że miał na sobie ciepłą kurtkę i kalesony.
Wyjął swojego netbuka i pisał. Przynajmniej miał ku temu okazję. Po godzinie pociąg ruszył, ale w przeciwnym kierunku. Znów się znalazł Justek w Grodzisku Mazowieckim, na jakimś bocznym torze. Wysiadł, a właściwie wyskoczył z pociągu i podreptał na dworzec. Spóźnił się do pracy półtorej godziny. W dodatku jakiś kolega postanowił spłatać Justkowi psikusa, zaszedł go od tyłu i zagadał nad uchem. Justek podskoczył, wylewając na siebie kawę razem z fusami, poparzył sobie rękę i poplamił jedyny ciepły sweter, jaki posiada. Justek zareagował jak Nikodem Dyzma na bankiecie, w chwili gdy jakaś szyszka wytrąciła mu z ręki sałatkę. 
- Dzięki! - krzyknął - Dzięki!


Okazało się, że to szef Justka szefowej, czyli szef wszystkich szefów całej sekcji. Rozbawiony incydentem  zapytał, czym się tak Justek stresuje, na co Justek prychnął, że poparzoną ręką. Poparzenie okazało się lekkiego stopnia, zeszło po 30 sekundach, ale uraz psychiczny pozostał. Szef szefów nie zwolnił Justka za udzieloną mu reprymendę, ale i nie awansował. Justek musiał zostać dłużej w pracy. Justek nie lubi zimy :-( 



Justek na basenie


Otrzymawszy piątkę zajęć: Matki, żony i kochanki, prawo i kobieta, udał się Justek na zasłużoną wódkę do Belgradu. Spotkał tam przesympatyczną parę lesbijek, poznaną przy okazji ostatniej wódki w Belgradzie, i parę innych kobiet, których Justek wcześniej nie widział. Tam zrobił sobie słit focię w kibelku z pisuarem, po czym uciął ciekawą pogawędkę na temat piłki nożnej kobiet, tenisa i paru innychrzeczy, których Justek nie pamięta. Okazało się, że dwie ze zgromadzonych kobiet to wykładowczynie. Jakby Justek wiedział wcześniej i tak by się tak samo zachowywał.

Potem dziewczyny poszły do spożywczaka, gdzie wykupiły wszystkie podpaski z promocji  (dla kobiet z więzienia ) i objuczone nimi przebrnęły przez śniegi i mrozy na plac Trzech Krzyży, na tyłach którego znajduje się basen. Podobno był tam jakiś koncert, ale Justek go nie wysłuchał, bo się zajął konwersacją. Kupił cztery losy na loterii i ze wzruszeniem skonstatował, że loteria odbyła się według zasad, które Justek sam w zeszłym roku opracował. Tak się Justek zapisał w historii ruchu feministycznego. Prawie jak Kazia. Kupił cztery losy. Wygrał dwie plakietki, torbę feministyczną i książkę, której prędko nie przeczyta. Wypił pół butelki piwa i opuścił bal jak ten Kopciuszek, bo chciał zdążyć na ostatni pociąg do Grodziska Mazowieckiego. 

Nora czyli Dom Lalki



Niedzielę spędził Justek u Agi w jej mieszkanku przy Placu Dąbrowskiego. Planował nabyć pół kilo baletek w ulubionej cukierni w Grodzisku Mazowieckim. To takie ciasteczka przypominające makaroniki, bardzo smaczne. Nie wyrobił się, zatem w warszawskiej kwiaciarni kupił dla niej różową różę. Różowy to Justka ulubiony kolor. Mieszkanko Agi bardzo przypomina Justka mieszkanko, co Justek odnotował z wdzięcznością i ulgą. We wrześniu planuje zaprosić dziewczyny z Klubu do Grodziska.

Magda przywiozła tort. Trzy jubilatki - Justek, Magda i Kasia zdmuchnęły świeczki. Justek dostał w prezencie niezapominajkę od Agi. Dzień wcześniej od koleżanki Kasi, też obecnej, dostał śliczną bransoletkę z czerwonych korali. Zobaczył się też z Alą, której dawno nie widział.

Rozmawiali na temat Nory Ibsena i jej kontynuacji poczynionej przez Jelinek. Jelinek Justek nie przeczytał, bo nie było w bibliotece w Grodzisku Mazowieckim. Czego nie ma w bibliotece w Grodzisku Mazowieckim to prawie nie istnieje.

Justek i tak podejrzewa, że Nora wróci do męża. 

Po wyjeździe żony upokorzony Helmer oszaleje na myśl o skandalu, którego stałby się mimowolnym bohaterem. Sąsiadom naopowiada bajek, że Wiewióreczka wyjechała do wód. Zacznie jej posyłać kosze kwiatów i pudełka makaroników. Ona łaskawie wróci. Ukryje przed nim podkulony ogon. Nie przyzna, że ucieczka okazała się pomysłem co najmniej karkołomnym. Targana biedą, wyrzutami sumienia i stygmatem wyrodnej matki padnie w ramiona Helmera na tyle umiejętnie, by on pomyślał, że wracając poświęca się dla niego i dzieci. Nora czując, jak ją świerzbi godność w kieszeni, zacznie odreagowywać frustrację na mężu. Rank zjedzony przez syfilis zostawi Norze cały majątek. Upokorzony Helmer ocipieje do reszty, w wyniku czego straci stanowisko, które obejmie Krystyna, pierwsza kobieta- dyrektor w historii Norwegii. Namówiona przez Krystynę Nora przystąpi do ruchu Sufrażystek. Publicznie zrzuci gorset, okrywając hańbą całą rodzinę. Helmet odnajdzie ukojenie w tarantelli i rzeźbieniu w mydle. Nauczy tańczyć Krogstada. Panie zajęte pracą i działalnością społeczną, nie zauważą w porę łączącej ich więzi. Praktyka tarantelli uwolni Helmeta od hodowanych latami blokad, zrozumie przyczynę swoich destruktywnych zachowań względem ukochanej żony. -Wybacz - powie jej - karałem cię za to, że nie urodziłaś się chłopcem. Ta, jak na prawdziwą sufrażystkę przystało, tylko uśmiechnie się pod wąsem, nie unosząc pantofla nawet o jotę.

Helmet zbierze się na odwagę i zdradzi swe uczucia Krogstadowi. Ten wstrząśnięty do głębi wyznaniem przyjaciela ukryje się w kuchni, gdzie odnajdzie swoje miejsce. Upokorzony Helmet ukryje nadzieje analne głęboko w sobie, wiodąc odtąd żywot poczciwego Czyżyka.


Poradziwszy sobie z Norą, obgadali życie erotyczne pisarza Wojtka, status panien i mężatek, oryginalne tłumaczenie Strasznego Dworu, pili nalewkę z czarnego bzu, pałaszowali maślane ciasteczka i wspominali Romka, wykładowcę z UW, w którym jak się okazało nie tylko Justek się kochał.

Aga zaprosiła swoją koleżankę ze studiów Joannę. Ta opowiedziała o tarantelli. Z braku komputera obejrzeli pokazy tarantelli na Justka komórce. Joanna przez cały wieczór zastanawiała się, skąd Justka zna...Okazało się, już prawie w drzwiach, że obie mieszkają w Grodzisku Mazowieckim, a Justkiem ongiś często spacerował wokół jej bloku z Pa i jej psem. Co więcej, nie tylko Joanna mieszka w Grodzisku, okazało się, że także Romek, ten z UW, w okolicy stawów Walczewskiego. Justek nawet raz widział Romka w Biedronce, ale uznał, że to nie on, tylko projekcja Justka fantazji...

Dostał od Agi ciastek na drogę, a na parterze, tam gdzie skrzynki pocztowe, znalazł kalendarz z Holandii z cyklu Krowa na każdy miesiąc. Najbardziej wzruszyła Justka miss lipca - krowa na tle kwitnących ziemniaków. Justek powiesi go sobie w kuchni :-).