czwartek, 30 sierpnia 2012

Tomasz Mann, nie mylić z Wojciechem


Czytam sobie Tristana Tomasza Manna. A jestem świeżo po lekturze Choucas Nałkowskiej. Akcja obu opowieści rozgrywa się na przedwiośniu, w górskim sanatorium. I chociaż obie historie się od siebie różnią - narracją, językiem, klimatem - miałam poczucie, jakby akcja rozgrywała się w tym samym miejscu, ot, przyjechał do sanatorium kolejny turnus. I ubarwia sobie leczenie opowieściami z kategorii kto z kim się bzyka, kiedy i dlaczego. Nałkowska prawdziwsza od Manna w tym, co pisze, chociaż Mann miejscami nieco zabawniejszy. W WO jakiś czas temu ukazał się artykuł o życiu erotycznym Nałkowskiej - przegapiłam. Może jeszcze go odgrzebię. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz