sobota, 27 grudnia 2014

Tęsknota za słońcem







Justek na feministycznej popijawie.



Justek został zaproszony na feministyczą popijawę. Miał nie przyjść, bo wstydzi się obcych ludzi, ale pech chciał, że odwiedził Fundację w tym tygodniu i spotkał tam PPF, a ta go zapytała, czy będzie. I Justek już nie mógł udawać, że przeoczył mejla z zaproszeniem. W wyznaczonym dniu ubrał się w kieckę, oko podmalował i pojawił się z bagietką i własnoręcznie upichconym humusem. Justek przygotowuje własną wersję hummusa, bez tihiny ( mielonego sezamu), za to ze smażoną cebulką oraz lubczykiem. Tego dnia zjadł jedynie kajzerkę, zatem winko go szybko wprawiło w dobry nastrój. Justek okazał się rozmowny i dowcipny, śpiewał ze wszystkimi piosenki i pozował do zdjęć w feministycznej czapce.
Na imprezie Justek spotkał dawno niewidzianą Kasię. Kasia do niedawna pracowała w Justka firmie. Prze rok siedziały prawie biurko w biurko i pojęcia nie miały, że znają się z pewnej tajnej listy mailingowej pewnego Stowarzyszenia . Dzięki Kasi Justek na tej liście pozostał, mimo, że już nie należy do Stowarzyszenia, nie pozwoliła Justka skreślić, czym Justka ujęła za serce.

Nie podobało się tylko Justkowi, że jedna dziewucha wypytywała Justka, gdzie pracuje, w jakiej firmie, na jakim stanowisku itd. itp. Ludzie którzy Justka nie znają myślą, że Justek nie wiadomo jakie rzeczy robi i Justek wstydzi się, że to nie jest prawda. I jednym wystarczy kilka zdawkowych odpowiedzi, a inne zaczynają  Justka rozliczać z jego życiowych wyborów i to bywa wku*wiające. Dopiero, kiedy Justek wyszedł z imprezy, pomyślał sobie: Mogłam powiedzieć: Przepraszam, ale nie chcę rozmawiać na temat pracy, a nie znowu dać się wciągnąć w jakąś bezsensowna gadkę-szmatke. Justek wypróbuje następnym razem. J

Justek joginem


Zatem Justek ćwiczy jogę od 1 czerwca, kiedy to szacowna korporacja wręczyła mu kartę fit profit, za którą odciągają mu z pensji 65 zł miesięcznie. Karta fit profit otwiera drzwi prawie wszystkich fitness clubów Polsce. W samym Grodzisku Justek ma z kilkanaście miejsc, które może codziennie odwiedzać, w tym basen pływacki i kort tenisowy, ale Justek nie umie pływać ani grać w tenisa. Chodzi zatem na jogę do Domu Rzemiosła. Dom Rzemiosła znajduję się nieopodal Justka domu. Justek ma to szczęście, ze mieszka przy głównym placu miasta i  może z balkonu oglądać wszystkie miejskie defilady. No i wszędzie ma blisko.
Justek trochę bał się iść na jogę, bo Justek zawsze był ostatnią fujarą na w-fie i wspomina w-f jak jedną wielką traumę. Wchodził na salę gimnastyczną fizycznie i nerwowo sparaliżowany i tak też się zachowywał. Inna sprawa, że miał fatalne w-fice, w sensie baby uczące w-fu, które ośmieszały Justka przed całą klasą, co miało go niby zmotywować. No i zwłaszcza w liceum w-f to była jedna wielka rewia mody. I Justek czuł się jak Kopciuszek w swoich starych getrach.
Ale co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Justek kupił na wyprzedaży dwie pary rajtek i pomaszerował ćwiczyć do Oli i Łukasza. Ola i Łukasz to jogini pełną gębą. Ćwiczą od rana do wieczora. Joga to całe ich życie. Jeżdżą po świecie na kursy dla wtajemniczonych, piszą artykuły i tłumaczą książki. Mają też dużą wiedzę na temat anatomii. Ola studiowała rehabilitację, ma tytuł mistrzowski z naturoterapii i oprócz jogi zajmuje się również terapią czaszkowo-krzyżową. Łukasz z kolei jest bardzo uzdolniony kinestetycznie i niezwykle powyginany. Potrafi wyjąć mięsień prosty z brzucha i wywijać nim młynki.  Nie są to zatem jacyś tam nauczyciele w-fu, którzy uczą jogi w przerwie między siłownią, ping-pongiem a pilatesem.
Justkowi na początku było trudno. Justek po pierwsze ma krzywy i slaby kręgosłup, po drugie potwornie zrotowaną miednicę. Ola podobno nigdy tak zrotowanej miednicy nie widziała. Po trzecie ma straszne przykurcze. W sensie nieporozciągany jest zupełnie. A w maju w ramach badań pozwolił się przypiąć do dziwnej maszynki, która wykazała, że Justek – rozmiar 34 – ma nadwagę pierwszego stopnia i otłuszczone narządy wewnętrzne. To przez zanik mięśni.
Justek zapisał się zatem na jogę i odtąd przychodzi prawie codziennie. Ola  i Łukasz się Justkiem bardzo serdecznie zaopiekowali.  Justek się w ogóle nie musiał wstydzić swojego gimnastycznego nieokrzesania. I mimo, że Justek przez pierwszy miesiąc nie umiał zrobić absolutnie nic, wspierali go całym sercem. Każdy ma inne ciało, mówili i każde ciało jest OK. Nad każdym ciałem można pracować. I Justek pracuje. Po trzech miesiącach zaczął powoli łapać, teraz już sobie nawet nie najgorzej radzi.
Wiele się nauczył. Na przykład tego, że rozciąganie jest szkodliwe i że na jodze nie wolno się rozciągać. Bo można sobie uszkodzić włókna nerwowe i najlepiej ćwiczyć na lekko ugiętych nogach. Joga służy wzmacnianiu mięśni, a nie ich rozciąganiu. Rozciąganie pojawia się przy okazji, po kilku latach praktyki.
Chodzą z Justkiem prawie same kobitki, sporo takich 50 plus, które odchowały już dzieci, ale są i młodsze. Atmosfera jest bardzo rodzinna i nie ma rewii mody. Jedna dziewczyna ćwiczy w kalesonach. Jest bardzo fajna zakochana para 40-latków i bardzo fajna para zakochanych 60 latków. I jedna para zakochanych lesbijek. Faceci szybko wymiękają. Zwłaszcza tacy po siłowniach. Tacy po siłowniach mają trzy mięśnie wyćwiczone, a pozostałe to flaczki. I ledwo zipią na jodze. Po 2-3 zajęciach rezygnują. Jeden to się tak pocił, że aż kałużę wypocił. Justek się już wcale nie poci.

W czerwcu nie potrafił zrobić nawet drzewa. Noga mu się ciągle obsuwała i był święcie przekonany, że to kwestia śliskich rajtek. Teraz nie tylko drzewo robi, ale i zrobi kruka. Nie staje jeszcze na głowie i nie robi mostka, ale to kwestia czasu. 


 Drzewo
 Kruk
Żadna z tych pań to nie Justek.

piątek, 12 grudnia 2014

Justek dostał mandat

Justek dostał mandat. Pierwszy i ostatni w życiu. Justek nie ma nawet prawa jazdy i nie planuje robić. Wystarczy mu rower. Za co dostał mandat? Zgadnijcie.

a) jazda na rowerze po pijaku
b) czyny nieobyczajne
c) przebieganie na czerwonym świetle tuż przed maską radiowozu.

Justek słyszy iu-iu i zatrzymuje się obok wóz policyjny. Myślał w pierwszej chwili, że chcą se po prostu zaparkować, a oni na to, że dzień dobry, dokumenciki proszę, jak w filmie. Takie filmy to Justek woli  oglądać w telewizorze, którego nie posiada. Justek udaje głupiego.

- Chętnie bym pogadała, ale się strasznie spieszę na zajęcia...To się już więcej nie powtórzy, wiem, źle zrobiłam, dziękuję za pouczenie, do widzenia.
A oni na to:
- Dokumenciki, proszę.

I się zaczęła gadka-szmatka, Justek uruchomił wszystkie pokłady wdzięku, ale nic z tego nie wyszło, bo oni, że monitoring, że muszą dać mandat 250 zł, że to i tamto. Justek, że jak to, że 250 zł, że nie ma tyle, że nigdy tyle nie zarabiał. A oni, że nie szkodzi, można przelewem...Justek wynegocjował w końcu mandat w wysokości 50 zł, ale i tak był zły na siebie i na nich i na cały świat i z tego wszystkiego się popłakał ze złości. I poszedł tak na jogę.

Justek ich rozumie, Justek ich nawet popiera, tylko że do głowy mu nie przyszło, ze to jego będą łapać.





Jak Justek został Szatniarzem


Justek otrzymał maila, że pewna PR (pisarka-reżyserka) i pewien R (reżyser) szukają wolontariuszek do pomocy podczas premiery swojego filmu. Justek tam średnio chętny był, ale napisali: Potrzebne zaufane, o wysokiej kulturze osobistej osoby. To tak, jakby napisali: Szukamy Justka, to się Justek zgłosił. Wyjął z szafy spódnicę, wyjściowe kozaczki, usta na czerwono pomalował i pojechał. Justek już trochę za stary na takie akcje, ale niech im już tak będzie.

Premiera w jednym z offowych kin, Justek pomógł urządzić szatnię na zapleczu, ulokował kwiatki w plastikowych kubełkach, ciastka dekoracyjnie ułożył na paterce oraz nauczył panią PR prawidłowo polewać sok z kartoników. W międzyczasie miał godzinę przerwy, przejrzał Wyborczą, przerobiwszy lekcję „Polish your English” i przeczytawszy pasjonujący artykuł „Po co nam dwie dziurki w nosie”. Kino pełne, jak to w łikedny. Ale większość gości przyjechała nie na premierę. Stolik z alkoholem i zagryzką niefortunnie stanął po środku hallu i każdy się częstował. Wszyscy myśleli, że Justek jest bileterem, pokazywali mu zatem bilety i pytali, gdzie toaleta. Justek za stary na takie akcje, ale niech im już tak będzie.

Bohaterki filmu to głównie damy + 60, zadaniem Justka było (cystat z mejla) zaopiekowanie się damami, pomoc w zdjęciu płaszcza, zaprowadzenie na ustalone miejsce, wskazanie toalety, przytrzymanie torebki, gdy okulary zaparują i takie tam. Taki był zamysł. W praktyce Justek w tłumie młodzieży musiał poszczególne damy przyuważyć, wyłowić, odebrać im płaszcz i wskazać salę. Trochę przykro było Justkowi, że dla niektórych dam był jak powietrze, damy witały się tylko z R i PR, jakby Justek był przezroczysty, nie wszystkie na szczęście, damy z zagranicy miały bardziej zagraniczne maniery niż polsko-szlachecko-sarmackie. Zwłaszcza jedna dama z Ameryki była bardzo fajna, obsypała Justka gradem komplementów i z Justkiem podowcipkowała, co osłodziło Justkowi fakt, że nie załapał się na wino, obsługując szatnię.

Justek Wolontariuszem


Justek jakiś czas temu, niespodziewanie dla samej siebie rozpoczął wolontariat w pewnej Fundacji. Justek tego wcale nie planował. Justek sam nie wie, jak to się stało. Justek wpadł w pewne tarapaty rodzinne, o których nie będzie pisał na tym blogu, w wyniku których musiał/chciał zrezygnować ze świeżo podjętych studiów podyplomowych w trybie awaryjnym (teraz Justek trochę żałuje, bo to, co wydawało się wybuchem bomby atomowej, okazało się niewypałem, ale widocznie tak miało być, zwłaszcza, ze Justek otrzymał też kilka innych podpowiedzi od Wszechświata, że te studia to może nienajlepszy pomysł na ten moment). Tak czy srak, Justek w wyniku owych perypetii poznał słynną PPF. (pisarkę-psycholożkę-feministkę). PPF zaproponowała Justkowi wolontariat w Fundacji, a że Justek mało awanturujący się ostatnio zrobił, mówi: Niech będzie.
Na razie mało, co robi. Trochę pokserował, trochę pomógł w księgarni ze sprawami papierkowymi, przeczytał i zrecenzował jedną książkę. Z tej recenzji średnio zadowolony, ale pierwsze koty za płoty. Ma też liczne bonusy. Może kupować w Fundacji książki w cenie hurtowej, chodzić na wykłady ( na które jako nie-wolontariusz też mógł chodzić, ale nie chodził), no i otrzymuje czasem zaproszenia na różne imprezy, np. raz poszedł do teatru. No i raz się tam napił  wiśnióweczki :-)



Wielki powrót Justka

Justek wraca. Justek długo pracował nad powieścią. Teraz Justek odpoczywa aktywnie, uczestnicząc w codziennych zajęciach jogi. Paradoksalnie, kiedy Justek pracował nad powieścią miał więcej możliwości pojawiać się na blogu, bowiem woził ze sobą netbooka i pisał w pociągu. Teraz Justek wraca do domu, ogarnia kota, przebiera się w rajtki i pomyka na jogę. Wraca, myje się i lulu. Netbooka nie wozi, bo raz, że ciężki, dwa, że Justek chce nadrobić zaległości w lekturze i planuje odświeżać angielski. Wkuwa słówka zatem w WKD i czyta. A jeszcze chciałby malować, a jeszcze chciałby biegać, a jeszcze chciałby to i tamto…W tygodniu Justek nie ma czasu nawet sprzątać, rośnie góra garów i brudnych majtek, kurz się zbiera w kłęby wymieszane z kocią sierścią… Justek nie ma zmywarki, zatem w sobotę Justek zmywa, pierze, prasuje, ale i jogę praktykuje, no i wyleguje się w łóżku. W niedzielę teoretycznie odpoczywa, ale w praktyce coś tam zawsze robi, czasem nadgodziny w korporacji 11 godzin… Poza tym Justek lubi spać. Justek i 12 godzin potrafi czasem. Słowem Justek zarobiony :-/ Ale zawsze lepiej mieć mało czasu/ dużo planów niż mnóstwo czasu, z którym nie wiadomo co robić J.

Justek się zastanawiał, czy po intensywnej pracy nad powieścią nadal jest tym samym Justkiem, zwłaszcza, że powieść wychędożyła Justka pod każdym możliwym względem, co suma summarum stanowiło ciekawe doświadczenie, chociaż niełatwe. Jedna Justka znajoma pisarka-skandalistka zaczęła pod wpływem lektury justkowej powieści znów palić, Justek z kolei przestał, odczuwając potrzebę oczyszczenia się także na poziomie fizycznym. Zastanawiał się Justek, jak powrócić do bloga o kocie Filipie po tak ekstremalnych doświadczeniach? Ano można! Fakt, że tożsamość składa się z warstw nie oznacza bynajmniej, że jej nie ma, albo że któraś z nich jest mniej autentyczna. Justek wraca zatem, ten sam, chociaż nieco inny. 

niedziela, 7 września 2014

Wrześniowe jaskry






Kiedyś Justek bardzo lubił zbierać i suszyć kwiatki, zwłaszcza na wielkim wysypisku odpadów organicznych na terenie pobliskich ogródków działkowych. Od dwóch lat dostępu do działek strzeże furtka zamknięta na kłódkę. Wcześniej stała otwarta na oścież…Nie wpadli na to by Justkowi dorobić klucz.
 Pobliskie łąki również ostatnio pogrodzono, by wybudować osiedle domków jednorodzinnych. Ale zostawili tę część najpiękniejszą, taką ścieżkę wśród drzew, udającą środek lasu. To mekka miejscowych pijaczków i Justka zbierającego kwiatki.
Justek nazbierał nawłoci, wrotyczu, krwawnika i krwawnicy (kto wymyślał te nazwy?). Nazbierał też wrześniowych jaskrów. Justek jak nabierze sił, wyrzuci stare bukiety, wiszące pod sufitem, spłowiałe już i smutne.







sobota, 6 września 2014

Justek i międzynarodowa sława.


Justkowi śniło się, że otrzymał maila od japońskiego wydawnictwa. Zaproponowali mu wydanie książki. A ponieważ to byli uczciwi ludzie, napisali: Ale liczy się pani z tym, że wydając u nas powieść, zyska pani sławę międzynarodową? Justek przyjął ten ciężar na swoje barki, po czym się obudził.


Jak się Justek na koncert nie wybrał.




Firma Justka raz do roku organizuje tzw. event dla wszystkich pracowników. Jak Justek do tej pory nie jeździł, tak w tym roku postanowił się wybrać. Firma kosztem Justka premii i Justka podwyżki stadion Legii wynajęła, by na stadionie tym zorganizować różne atrakcje, w tym koncert sławnego zespołu. Justek postanowił, że pojedzie, umówił się z koleżankami z działu i przemyślał, w co się ubierze. Co prawda obiecał sobie wstrzemięźliwość od września, ale przecież pić darmowy alkohol to jak nie pić wcale.

W nocy Justek spał kiepsko, jakieś dreszcze miał i inne symptomaty nadchodzącego nieszczęścia. W dodatku miał wstać o 8 rano, by się udać do dentystki i ubzdurał sobie przez sen, że nie usłyszy budzika.

W dodatku  kot wstał i wrzeszczał w nocy, trzeba go było złapać i zamknąć w kozie, i jakieś muchy hałasowały, trzeba je było wybić pozostając w półśnie. Justek wstał jakiś połamany i w tym stanie poczłapał do dentystki, która na szczęście przyjmuje dwa domy dalej. Na fotelu Justkowi zaczęło z nosa ciec, tak jakby nieśmiało, w trakcie borowania, rentgena, piaskowania i fluoryzacji. Justek był tak osłabiony, że jak mu zabierali w recepcji ¼ pensji nawet nie mrugnął.

Coraz gorzej mu było, ale odstał swoje w sklepie mięsnym co by kotu kupić nerkę wieprzową, po czym udał się na jogę. Tam zaczął kichać, ale do końca dotrwał. Przynajmniej miał pretekst podczas trudniejszych ćwiczeń, by je przerwać i nos wysmarkać.

Wrócił do domu, wierząc naiwnie, że mu przejdzie do wieczora, nawet na spacer poszedł, na łąki, kwiatków nazbierał. Wrócił nieswój, zaczął sprzątać, ale wrażenie miał rychłej śmierci. Najgorzej, że nie kupił nic obiadowego z myślą, że zje coś z cateringu pod darmową wódkę. Położył się do łóżka, zamówił pizzę i obejrzał z kotem dwa filmy na laptopie. Do jutra mu przejdzie. O ile nie umrze rzecz jasna.






Tęsknię za wiosną








Balkon

Justek się zmobilizował i zrobił w czerwcu balkon.



sobota, 30 sierpnia 2014

Justek pojawia się i znika




Justek długo się nie pojawiał, ponieważ intensywnie pracował nad swoim projektem, który w czerwcu udało mu się szczęśliwie zakończyć . W czerwcu zapisał się również na jogę, na którą chodzi codziennie z wyjątkiem niedziel, kiedy nie ma zajęć. Teraz Justek w niedziele pracuje po 11 godzin, bowiem zapisał się na nadgodziny. Stąd ta przerwa. Ale robił czasem zdjęcia z myślą o blogu, np. zdjęcie koszyka z pierwszymi truskawkami w sklepie warzywno-monopolowym Śnieżka, którego już nie zamieści, bo już dawno po truskawkach.

Justek czuje się przeciążony. Nadal nie ma w życiu Justka nic stabilnego poza miłością do Kota Filipa. Może to przez nadmiar bodźców? Wszystko Justka wkurza, czasem nawet kot.

Dlatego Justek postanowił zrezygnować z Internetu na rok, kalendarzowy, albo chociaż szkolny. Internet to opium dla umysłu. Zlikwidował Fejsbuka, koniec kompulsywnego przeglądania stron, koniec z gazetami, pudelkami, jutjubem i tarotem na onecie. Pocztę też by chętnie zlikwidował, ale na razie z różnych przyczyn nie może. Telewizora Justek od lat nie ma, radia prawie nie słucha. Skupi się na jodze, medytacji i pracy twórczej. Planuje kolejne studia. Korzystanie z Internetu ograniczy do robienia przelewów i sprawdzania poczty raz dziennie (raz a nie 101 razy). Jedyne, czego Justkowi będzie autentycznie żal to bloga Bezcielesnej i bloga Sokramki.

Uspokajam, że Justek nie ocipiał, nie wstąpił do sekty, nie umiera na raka wątroby. Chociaż z alkoholu też rezygnuje i ze słodyczy. Może paradoksalnie dzięki temu znów zacznie  pisać i wrzucać swoje opowieści na bloga. Czyli celibat internetowy wskrzesi bloga. Taki celibat jakie czasy. Taki blog jaki Justek.

piątek, 7 marca 2014

Justek na recitalu


Cały dzień Justek pracował nad projektem. Ciekło mu z nosa, bo się przeziębił z tego wszystkiego. Dentystka kazała mu zbadać poziom billirubiny, bo zżółkły mu białka oczu i trochę skóra. Proszę się nie martwić to niekoniecznie musi być żółtaczka, pocieszyła, niektórym ludziom wzrasta poziom billirubiny w okresie wytężonego wysiłku. I rzuciła jakąś francuską nazwą, której Justek nie potrafi powtórzyć i narysowała na kartce papieru przekrój Justka zęba przy użyciu długopisu i flamastra.
Justek pracuje intensywnie nad projektem. Wykańcza go to fizycznie, psychicznie i umysłowo. Na szczęście obliczył, że niedługo skończy. I ulga mać.
Tymczasem udał się Justek do Galerii Piecowej na recital JJ. Wbrew nazwie pieca tam nie ma. Zmarzł straszliwie. W drugiej połowie siedział w płaszczu. Postanowił się upić, co by mu cieplej było, ale nie bardzo mu szło.
JJ kwitnie. Pisze, maluje, gra na gitarze i bardzo ładnie śpiewa. Jeszcze w tym roku planuje wydać trzy książki. Jej starsza córka przyniosła tort, a młodsza robiła zdjęcia. Przyszły: Ala z Milą, Asianka w tunice z Pakistanu, BA i Mo oraz jeden pan, wyglądający jak Mojżesz, który Justka bardzo fascynuje.

Jak Justek zapanuje nad projektem, znów zacznie malować. Ze śpiewaniem to sobie da spokój. 

Justek w teatrze


Kiedy Justek chodził do podstawówki przeczytał opowiadanie wydrukowane w Filipince, które zrobiło na Justku oszałamiające wrażenie. Czytał je dziesiątki razy, aż prawie nauczył się go na pamięć. Nie myślał jeszcze wtedy o tym, że sam będzie pisał. W opowiadaniu tym padło takie zdanie: "Uważnie przeczytał listę filmów przed kinem Wars". Justek nigdy nie był w kinie Wars. Teraz znajduje się tam teatr. Do teatru tego zaprosiła Justka Ala.
Justek biorąc udział w loterii benefitowej miał nadzieję, że wygra bilety do teatru. Dawno już nie był w teatrze. Nie wygrał biletów, za to ma książkę i torbę. Planował zaprosić Alę, gdyby wygrał.
Justek ma w domu Ślad po mamie, ale jeszcze tej książki nie przeczytał. Masę ma książek, których jeszcze nie przeczytał. Ta jest jedną z pierwszych w kolejce. Nie przypuszczał, że jest tak dobra. Sztuka też mu się podobała. Ucieszył się, widząc, kto gra główną rolę.

Ledwo tam dotarł, bo okazało się, że zgubił klucze. A zorientował się dopiero wówczas, gdy stał już w przedpokoju odziany w płaszcz i w buty. Zaczął szukać gorączkowo, ale nie mógł znaleźć. A z Grodziska w sobotni wieczór nie jest tak łatwo się wydostać jak z dzielnicy Ursynów Kabaty. Jak się na pociąg nie zdąży, to się zostaje w domu. Justek postanowił zaryzykować i pójść w pizdu, nie zamykając drzwi na klucz. Jedynej cennej rzeczy jaką posiada tzn. kota i tak by nikt nie wyniósł. Laptopa schował do wersalki i już wychodząc odnalazł klucz w kieszeni zimowej kurtki, zamknął zatem mieszkanie i pognał na dworzec przebieżką. Zziajany wpadł w ostatniej chwili do pociągu i pojechał na spotkanie. Warto było:-)

niedziela, 9 lutego 2014

Justek Pedofil



Justek obiecał sobie w lutym skupić się na projekcie i nic poza tym nie robić. Poza pracą rzecz jasna. Odrzucił zaproszenie na urodziny od B. i na koncert od innej B. Udał się za to do Mama Cafe na wernisaż, wpisujący się w szerszy projekt dotyczący kobiet-matek. Jedną z bohaterek tego projektu była Ala. Justek po pracy pojechał do Grodziska, pocałował kota, umył zęby, podmalował oko i wrócił do Warszawy. Upił się 1/4 kubeczka wina. Tak był zmęczony. Poplotkował z Alą, obejrzał wystawę, następnie przysiadł na kanapie, gdzie poznał dwie urocze damy - Kalinę (l. prawie 3) i Jagodę (l.6). Z tą pierwszą nawiązał więź wylizując ciastka z czekoladą. Drugą przy okazji. Jagoda wkrótce obchodzi urodziny. I dostanie w prezencie psa. Psa posiada również kuzyn Franek, który mieszka w Irlandii. Jagoda, tak naprawdę ma na imię Ewa i napisała dla siostry książkę o kocie, który udaje się na urodziny do innego kota. I takie tam inne konwersacje zachodziły. Wymieniły się uprzejmościami ( Bardzo panią lubimy. Ja was też bardzo lubię). To od nich się dowiedział, że można kupić domek na drzewie, a najlepsze koleżanki Kaliny to Balbina i Sabina, zawsze trzymają się razem. Pokrzepiony tą informacją, z Mama Cafe się ewakuował. Myśli pani, że jeszcze się kiedyś spotkamy? Jestem o tym przekonana. Miło czasem wyjść do ludzi :-).

niedziela, 2 lutego 2014

Sorry, taki mamy klimat

Nabuzowany życiem Justek wsiadł rano w pociąg, a ten rozkraczył się za Grodziskiem Mazowieckim. Stał tak ponad godzinę. W dodatku elektryka padła, zatem siedział Justek w ciemności i zimnie. Szczęście, że miał na sobie ciepłą kurtkę i kalesony.
Wyjął swojego netbuka i pisał. Przynajmniej miał ku temu okazję. Po godzinie pociąg ruszył, ale w przeciwnym kierunku. Znów się znalazł Justek w Grodzisku Mazowieckim, na jakimś bocznym torze. Wysiadł, a właściwie wyskoczył z pociągu i podreptał na dworzec. Spóźnił się do pracy półtorej godziny. W dodatku jakiś kolega postanowił spłatać Justkowi psikusa, zaszedł go od tyłu i zagadał nad uchem. Justek podskoczył, wylewając na siebie kawę razem z fusami, poparzył sobie rękę i poplamił jedyny ciepły sweter, jaki posiada. Justek zareagował jak Nikodem Dyzma na bankiecie, w chwili gdy jakaś szyszka wytrąciła mu z ręki sałatkę. 
- Dzięki! - krzyknął - Dzięki!


Okazało się, że to szef Justka szefowej, czyli szef wszystkich szefów całej sekcji. Rozbawiony incydentem  zapytał, czym się tak Justek stresuje, na co Justek prychnął, że poparzoną ręką. Poparzenie okazało się lekkiego stopnia, zeszło po 30 sekundach, ale uraz psychiczny pozostał. Szef szefów nie zwolnił Justka za udzieloną mu reprymendę, ale i nie awansował. Justek musiał zostać dłużej w pracy. Justek nie lubi zimy :-( 



Justek na basenie


Otrzymawszy piątkę zajęć: Matki, żony i kochanki, prawo i kobieta, udał się Justek na zasłużoną wódkę do Belgradu. Spotkał tam przesympatyczną parę lesbijek, poznaną przy okazji ostatniej wódki w Belgradzie, i parę innych kobiet, których Justek wcześniej nie widział. Tam zrobił sobie słit focię w kibelku z pisuarem, po czym uciął ciekawą pogawędkę na temat piłki nożnej kobiet, tenisa i paru innychrzeczy, których Justek nie pamięta. Okazało się, że dwie ze zgromadzonych kobiet to wykładowczynie. Jakby Justek wiedział wcześniej i tak by się tak samo zachowywał.

Potem dziewczyny poszły do spożywczaka, gdzie wykupiły wszystkie podpaski z promocji  (dla kobiet z więzienia ) i objuczone nimi przebrnęły przez śniegi i mrozy na plac Trzech Krzyży, na tyłach którego znajduje się basen. Podobno był tam jakiś koncert, ale Justek go nie wysłuchał, bo się zajął konwersacją. Kupił cztery losy na loterii i ze wzruszeniem skonstatował, że loteria odbyła się według zasad, które Justek sam w zeszłym roku opracował. Tak się Justek zapisał w historii ruchu feministycznego. Prawie jak Kazia. Kupił cztery losy. Wygrał dwie plakietki, torbę feministyczną i książkę, której prędko nie przeczyta. Wypił pół butelki piwa i opuścił bal jak ten Kopciuszek, bo chciał zdążyć na ostatni pociąg do Grodziska Mazowieckiego. 

Nora czyli Dom Lalki



Niedzielę spędził Justek u Agi w jej mieszkanku przy Placu Dąbrowskiego. Planował nabyć pół kilo baletek w ulubionej cukierni w Grodzisku Mazowieckim. To takie ciasteczka przypominające makaroniki, bardzo smaczne. Nie wyrobił się, zatem w warszawskiej kwiaciarni kupił dla niej różową różę. Różowy to Justka ulubiony kolor. Mieszkanko Agi bardzo przypomina Justka mieszkanko, co Justek odnotował z wdzięcznością i ulgą. We wrześniu planuje zaprosić dziewczyny z Klubu do Grodziska.

Magda przywiozła tort. Trzy jubilatki - Justek, Magda i Kasia zdmuchnęły świeczki. Justek dostał w prezencie niezapominajkę od Agi. Dzień wcześniej od koleżanki Kasi, też obecnej, dostał śliczną bransoletkę z czerwonych korali. Zobaczył się też z Alą, której dawno nie widział.

Rozmawiali na temat Nory Ibsena i jej kontynuacji poczynionej przez Jelinek. Jelinek Justek nie przeczytał, bo nie było w bibliotece w Grodzisku Mazowieckim. Czego nie ma w bibliotece w Grodzisku Mazowieckim to prawie nie istnieje.

Justek i tak podejrzewa, że Nora wróci do męża. 

Po wyjeździe żony upokorzony Helmer oszaleje na myśl o skandalu, którego stałby się mimowolnym bohaterem. Sąsiadom naopowiada bajek, że Wiewióreczka wyjechała do wód. Zacznie jej posyłać kosze kwiatów i pudełka makaroników. Ona łaskawie wróci. Ukryje przed nim podkulony ogon. Nie przyzna, że ucieczka okazała się pomysłem co najmniej karkołomnym. Targana biedą, wyrzutami sumienia i stygmatem wyrodnej matki padnie w ramiona Helmera na tyle umiejętnie, by on pomyślał, że wracając poświęca się dla niego i dzieci. Nora czując, jak ją świerzbi godność w kieszeni, zacznie odreagowywać frustrację na mężu. Rank zjedzony przez syfilis zostawi Norze cały majątek. Upokorzony Helmer ocipieje do reszty, w wyniku czego straci stanowisko, które obejmie Krystyna, pierwsza kobieta- dyrektor w historii Norwegii. Namówiona przez Krystynę Nora przystąpi do ruchu Sufrażystek. Publicznie zrzuci gorset, okrywając hańbą całą rodzinę. Helmet odnajdzie ukojenie w tarantelli i rzeźbieniu w mydle. Nauczy tańczyć Krogstada. Panie zajęte pracą i działalnością społeczną, nie zauważą w porę łączącej ich więzi. Praktyka tarantelli uwolni Helmeta od hodowanych latami blokad, zrozumie przyczynę swoich destruktywnych zachowań względem ukochanej żony. -Wybacz - powie jej - karałem cię za to, że nie urodziłaś się chłopcem. Ta, jak na prawdziwą sufrażystkę przystało, tylko uśmiechnie się pod wąsem, nie unosząc pantofla nawet o jotę.

Helmet zbierze się na odwagę i zdradzi swe uczucia Krogstadowi. Ten wstrząśnięty do głębi wyznaniem przyjaciela ukryje się w kuchni, gdzie odnajdzie swoje miejsce. Upokorzony Helmet ukryje nadzieje analne głęboko w sobie, wiodąc odtąd żywot poczciwego Czyżyka.


Poradziwszy sobie z Norą, obgadali życie erotyczne pisarza Wojtka, status panien i mężatek, oryginalne tłumaczenie Strasznego Dworu, pili nalewkę z czarnego bzu, pałaszowali maślane ciasteczka i wspominali Romka, wykładowcę z UW, w którym jak się okazało nie tylko Justek się kochał.

Aga zaprosiła swoją koleżankę ze studiów Joannę. Ta opowiedziała o tarantelli. Z braku komputera obejrzeli pokazy tarantelli na Justka komórce. Joanna przez cały wieczór zastanawiała się, skąd Justka zna...Okazało się, już prawie w drzwiach, że obie mieszkają w Grodzisku Mazowieckim, a Justkiem ongiś często spacerował wokół jej bloku z Pa i jej psem. Co więcej, nie tylko Joanna mieszka w Grodzisku, okazało się, że także Romek, ten z UW, w okolicy stawów Walczewskiego. Justek nawet raz widział Romka w Biedronce, ale uznał, że to nie on, tylko projekcja Justka fantazji...

Dostał od Agi ciastek na drogę, a na parterze, tam gdzie skrzynki pocztowe, znalazł kalendarz z Holandii z cyklu Krowa na każdy miesiąc. Najbardziej wzruszyła Justka miss lipca - krowa na tle kwitnących ziemniaków. Justek powiesi go sobie w kuchni :-).