czwartek, 30 sierpnia 2012

Grodziski Timberlake


Szedł, a właściwie kroczył deptakiem Grodziska Mazowieckiego. Wyglądał niczym Justin Timberlake z czasów świetności. Spodnie miał tak obcisłe, że wyglądały jak lajkry, tłamszące zdezorientowanego ptaszka i bezlitośnie eksponujące krzywiznę nóg. Gdyby grodziski Justin zrobił głęboki wdech, guziki opiętej na klacie koszulki w rozmiarze XS wystrzeliłyby w niebo niczym fajerwerki. Opaloną twarz zasłaniały damskie okulary przeciwsłoneczne o wielkich, okrągłych szkłach. Widok Justina w Grodzisku sprawił mi tyle radości, ile gorąca czekolada może sprawić w dżdżysty dzień. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, na co Justin odpowiedział iście filmowym uśmiechem. Zakręcił bioderkiem i odszedł w swoją stronę. Ten, kto powie, że porannemu spacerkowi na pociąg nie towarzyszy erotyczny dreszcz, ten nie mieszkał nigdy w Grodzisku Mazowieckim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz