poniedziałek, 19 listopada 2012

niedziela, 18 listopada 2012

Z kim kot FIlip zadzierzgnął więzi



Justek ma za sąsiadki dwie starsze panie. Przy czym jedna, ta z naprzeciwka to zupełna starowinka. Prowadzi bogate życie towarzyskie, wpuszczając  do siebie dziwnych porach dnia i nocy młodych ludzi o podejrzanym wyglądzie, co Justka by trochę niepokoiło, gdyby nie miał własnego życia. Jej wnusio - słynny gangster, brał udział w słynnej na cały Grodzisk strzelaninie z udziałem prawdziwych pistoletów. Starowinka wygląda bardzo poczciwie.
Druga babcia też ma swoje lata, ale jeszcze jest w takim wieku, że samodzielnie prowadzi samochód, ledwo chodzi, ale z jeżdżeniem sobie całkiem dobrze radzi. Ogląda telewizję do późnych godzin wieczornych, a że przygłucha, nastawia na cały regulator i Justek ma słuchowiska o pierwszej w nocy, w tym takie tylko dla dorosłych. A w przedpokoju u tej sąsiadki wisi płaskorzeźba gołej pani pochylonej w taki sposób, że widać jej kwiatek w pełnej krasie i w tym kwiatku pani gmyra rączką ( ta wyrzeźbiona, ta żywa gmyra jedynie przy okazji ścierania kurzu).
Tej drugiej nienawidzi cała klatka, o czym się Justek dowiedział od innej staruszki, mieszkającej piętro niżej, typ pani inspektor. Po pięciu minutach niezobowiązującej pogawędki na schodach wiedziała o Justku więcej niż Justka rodzona matka. Ciekawe doświadczenie, cenne na wypadek wezwania przez komisję śledczą. W sumie sympatyczna.
Tę drugiej ludzie nie lubią, mówią, że okropne z niej babsko, chociaż dla Justka zawsze była miła. Czasem nie odpowiada na pozdrowienie, ale złóżmy to na karb jej głuchoty. Kochają ją za to koty. Jest taki pręgowaty, którego Justek dosyć długo próbował podrywać, czego efekt jest taki, że na widok Justka buras wpada w popłoch. To ta wariatka! - krzyczy każdy jego wąs. Tę panią za to uwielbia, łasi się do niej, jak wcale nie on. Kobieta, którą kochają koty nie może być złym człowiekiem.
Na balkon tej pani włamuje się Filip. I depcze jej kwiatki w sezonie na kwiatki. Kiedyś zwróciła mi na to uwagę na klatce. Już chciałam przepraszać, a ona powiedziała, że nie, że nie szkodzi, ona bardzo lubi, kiedy kotek ją odwiedza, tylko boi się, że kotek spadnie. 

Justek robi wiochę w sklepie warzywno-monopolowym

         Justek ostatnio dużo pracuje i późno wraca do domu. Odwiedza po drodze słynny sklep warzywno-monopolowy Śnieżka, znajdujący się przy deptaku i otwarty do późnych godzin wieczornych. Wchodzi, zrywa ze ściany reklamówkę i krąży niezdecydowany po skromnym wnętrzu w poszukiwaniu tego, czego akurat nie ma, po czym zdezorientowany zostawia siatkę na stercie marchewek i wychodzi. Ostatnio pani ekspedientka - ta mała, młoda blondyneczka z niewyparzoną gębą, Justka idolka - kazała Justkowi oddać reklamówkę i od tamtej pory Justek się tam nie pokazuje. Teraz robi wiochę w innym sklepie.

Orchidea


wtorek, 13 listopada 2012

Niepodobna


Niepodobna wstąpić dwukrotnie do tej samej rzeki, bo już napłynęły do niej inne wody.

Justek zapisał się do Domu Kultury Śródmieście na zajęcia plastyczne. I po raz kolejny okazało się, że jest w czepku urodzony Zapisał się bowiem w ostatniej chwili i generalnie po czasie. Akurat zwolniło się jedno miejsce, a nie stawił się żaden z trzech zawodników rezerwowych, z których każdy miał się odezwać tego dnia, w którym zadzwonił do ośrodka nieświadomy konkurencji Justek. I Justek zajął to wolne miejsce fuksem, a na drugi dzień był już zwarty i gotowy, chociaż spóźniony, bo droga najkrótsza okazała się drogą okrężną. I nawet namalował coś w rodzaju podmalówki pod malowidło właściwe, po raz kolejny dowodząc, iż ma skłonność do miniaturek i wykazuje całkowity brak skłonności do budowania poprawnej kompozycji. A tak w ogóle to wrócił do przeszłości, bo uczęszczał na zajęcia do tej pracowni dwa lata temu, niby niedawno, a jednak biorąc pod uwagę, jak wielkie zmiany zaszły od tamtej pory w życiu Justka, bardzo, bardzo dawno. Justek niezmiernie sobie chwalił czas tam spędzony i dziwnie się czuł wracając, jakby z podróży, ten sam, ale inny. I jakieś takie dziwne miał wrażenie, że nic się nie zmieni, że zastanie tych samych ludzi, jakby wrócił po dwóch tygodniach i powie cześć, jakby nigdy nic i odnajdzie w sobie to, co tu zostawił...Nie odnalazł. Inna grupa, nowa prowadząca, tylko szafki niby te same, choć jakby inne...




Jak Filip został kotem z klasą


Justek stanął dzisiaj na wysokości zadania i udał się do sklepu "Wszystko po złoty pięćdziesiąt", gdzie kupił kotu eleganckie miski. Wyrzucił w pi*du plastikowe opakowania po śmietanie i serku wiejskim, postawił przed nim nowe cudo, ze wzruszeniem obserwując, jak fakt ten, wyniósł kota Filipa na wyższy poziom odczuwania świata.

Justek dawcą nerki




Justek został dawcą nerki dla swojego kota Filipa, co świadczy o sile justkowego uczucia. Jak tylko Justek dostrzega przejawy kociego cierpienia, nerwowego kręcenia się po przedpokoju, tęsknego zaglądania do miski, nostalgicznego spoglądania w dal za oknem, połakiwania cichego   ściskającego za serce, Justek wie, że czas założyć kurtkę, zejśc na dół do spożywczaka i kupić kotu nerkę. Nerkę tę należy pokroić na kawałi i podać kotu w kociej misce. Kot jest wówczas szczęśliwy, Justek jest szczęsliwy i życie staje się piękne :-)

Jak Justek wyruszył po kaganek oświaty



Zatem Justek wybrał się na Żurawią po swój kaganek oświaty, nawet żakiet założył i koszulę z kołnierzykiem. Wcześniej w bibliotece powiatowej w Grodzisku Mazowieckim zaopatrzył się w stosowną literaturę. Znalazł budynek, ale nijak nie mógł odnaleźć właściwej sali. Na stronie nie podali numeru, sekretariat zamknięty, na szczęście pan z portierni stanął na wysokości zadania i skierował Justka do piwnicy, a tam w sali bez okien już się zaczęły zajęcia, na początek zapoznawczo-poruchawcze, kim jesteś, jak się nazywasz, nowy czy recydywa. Justka też to nie ominęło, choć nie lubi takich historii, ale jakich to przeszkód człowiek nie musi pokonywać, przez jakie barykady się przedzierać w drodze do celu upragnionego, a celem tym jest zostanie obytą i wykształconą kobietą z klasą. Przyszło nawet dwóch facetów, w tym jeden hetero. Prowadząca okazała się przesympatyczną dziewczyną, co Justka nauczyło nie wyciągać pochopnych wniosków na podstawie zdjęć zamieszczanych w prasie kolorowej.
Jak już się każdy przedstawił i zdradził, skąd i w jakim celu przybywa, pani prowadząca przystąpiła do lektury Amy Tan Klub Radości i Szczęścia Przeczytała trzy dłuższe fragmenty, na dwóch się Justek nawet skupił i obiecał sobie przeczytać książkę w całości, zwłaszcza, że jest dostępna w bibliotece w Grodzisku Mazowieckim. Przedstawia losy czterech chińskich emigrantek, spotykających się raz w tygodniu na partyjce madżonga i snujących opowieści o dalekim kraju, oraz historie ich córek, urodzonych w już Ameryce i wychowanych w amerykańskiej kulturze i obyczajowości.
Pierwszy fragment stanowił o fabryce chińskich ciasteczek i dwojgu chińskich narzeczonych, z których każde posługiwało się innym dialektem, a angielski nie był im specjalnie znany, zatem rysowali chińskie piktogramy, za pomocą których budowali swój wspólny język. A potem, gdy już opanowali język wspólny wszystkim, język kraju w którym się osiedlili, zrozumieli, że nie mają o czym ze sobą rozmawiać, im więcej słów przyswajali, tym trudniej im było o porozumienie.
Drugi opowiadał o młodej dziewczynie, która zaprosiła na kolację swojego amerykańskiego narzeczonego, a ten, nieświadomy rytuałów obcego kulturowo świata, popełnił masę gaf. I gdy już myślała, że ze związku nici, wobec braku aprobaty matki, skonfundowanej niestosownym zachowaniem absztyfikanta, usłyszała od rodziców: Ależ kochanie, lubimy go, jest w porządku.
A trzeci opowiadał o bliźnie i zupie, a pod względem literackim był zdecydowanie najlepszy. Pech chciał, że to był ten fragment, na słuchaniu którego Justek nijak nie potrafił się skupić i nie potrafi powtórzyć, jakie niósł przesłanie. Chyba był o tym, że życie jawi się w niecodzienny sposób w codziennych sprawach, a ból zasklepiony w środku obrasta w kolejne warstwy.
Możliwe, że to nie tak, nie wtedy i nie o tym. I to, co zobaczył i usłyszał Justek wcale się nie wydarzyło. Ale chyba właśnie o to chodzi, by czytać słowa i treści między słowami i poprzez historie pochodzące z zewnątrz rozumieć bardziej tę wewnętrzną historię.
Były też upominki: chińskie ciasteczka z wróżbą. Wróżba Justka:
Poznasz osoby o wielkim znaczeniu. Będzie to dla Ciebie bazą do dużego sukcesu. Nie pozwól tylko ponieść się nerwom.

Justek Student



Justek rozpoczął studia na Uniwersytecie Warszawskim w ramach studiów podyplomowych na wydziale Gender Studies. Zastanawiał się nad dwoma kursami:
1) Kobieta autorka. Refleksyjność kobiety piszącej
2) Kobiety w literaturze różnych kręgów kulturowych

chociaż serce najbardziej biło do:
3) Płeć robota / androida / cyborga

Stłamsił w sobie jednak Justek naturę oszołoma i postanowił wybrać kurs pierwszy, czwartkowy, w przeciwieństwie do sobotniej literatury. To było dawno, w międzyczasie wartki nurt wydarzeń niósł Justka w różne strony i przypomniał sobie Justek o studiach dopiero w dniu pseudoegzaminu. Na rozmowie kwalifikacyjnej Justek nie wiedzieć czemu (Freudowska pomyłka?)powiedział, że właśnie na literaturę się wybiera, dopiero później, gdy wracał pociągiem do Grodziska uświadomił sobie, że dokonał innego wyboru...Później zerknął w swój grafik pracowy i okazało się, że genderowe soboty ma pracujące, za to czwartek genderowy wolny. Już miał zapomnieć o literaturze, gdy okazało się, że Literatura jest właśnie w czwartki. Zatem wszechświat chciał Justka właśnie na tych zajęciach i basta. I to z wielkim pożytkiem dla Justka! Okazało się bowiem, że te drugie to straszne nudy, Justek wie, bo ma na tych zajęciach wtyczkę i Justkowi wtyczka wszystko przekazała. A prowadzi te zajęcia jakaś groźna kobita w stylu piczka-zasadniczka, styl akademicki. Na zaliczenie trzeba jakieś eseje skomplikowane pisać, a wymagania kobity takie, że nawet najtwardszym feministkom rury zmiękły. Po pierwszych zajęciach wykruszyła się połowa ekipy ( ta, co nie zdążyła zapłacić), a ta, która została zaczęła się wreszcie uczyć. Została też moja miła wtyczka, ale ta akurat jest zdolniacha, więc esej puści taki, że tym razem kobicie zmięknie rura i tak się to skończy i dopiero się zacznie.

Co Justek ma wpisane w papierach


O Boże, Boże, Boże, Bożenko…
Justek popylał sobie po domu w kalesonach, gdy ktoś zapukał do drzwi. Czyżby świadek Jehowy głosił słowo boże? Nie, to spółdzielnia mieszkaniowa ścigała Justka. Super Mario doniósł, że niebezpieczny czubek z bloku na przeciwko nie chce telewizora. Pismo nakazywało Justkowi skontaktować się z Mariem w celu umówienia się na instalację anteny (albo czegoś tam), w przeciwnym razie groziła Justkowi ekskomunika na sygnał TV i inne groźne konsekwencje, jak obniżenie stawki miesięcznego czynszu. Justek zadzwonił zatem do szacownej spółdzielni z informacją, iż dziękuje za troskę i pamięć, kontakt z Mario niekonieczny, bo Justek nie chce mieć telewizora, Justkowi telewizor niepotrzebny. Pani kazała złożyć Justkowi stosowne pismo: Ja, Justek pozostając w pełni władz umysłowych zrzekam się telewizora. To, prawda, nie wpuściłem Maria do domu, ale zrobiłem to grzecznie i nie wynikało to z braku sympatii do owego pana czy braku zaufania do jego rzemieślniczych umiejętności. Justek nie potrzebuje telewizora, co więcej, nie chce mieć telewizora, telewizor Justkowi zupełnie niepotrzebny.
No i nagryzmolił Justek to pismo i z pismem w ręku ruszył w kierunku spółdzielni. Na szczęście Justek nie ma normalnej pracy, zatem mógł tam się udać w godzinach nienormalnych. Znalał sekretariat, wyjaśnił pani w czym rzecz, ukłonił się, pożegnał i poszedł sobie. Już prawie wychodził na dwór, gdy zatrzymał go rozdzierający duszę krzyk sekretarki:
- Pani Justyno, Pani Justyno! Czy pani wie, co pani zrobiła?!
- Myślałam, że wiem, ale może się mylę.
- Pani się pozbawiła dostępu do telewizji!
- Aha.
- Pani to będzie miała wpisane w papiery!
Tu Justek się trochę stropił, ale cóż, gdzie wojna w słusznej sprawie, tam i ofiary. I tak opuścił Justek spółdzielnię z piętnem osoby ekscentrycznej i nieodpowiedzialnej. Co by sobie humor trochę poprawić Justek zboczył do szmateksu, który sąsiaduje ze spółdzielnią i za całe 60 groszy kupił sobie bluzkę wyszywaną cekinami. I miał wrażenie, że wszyscy się gapią, a w duchu mówią: To ta, co nie chce telewizora. Są na to papiery.

Bratnia dusza


Justek spotkał dzisiaj na Dworcu Śródmieście swoją bratnią duszę. Dowody:
- Bratnia dusza przesunęła się na półtoraosobowej ławce, by zrobić dla Justka miejsce (Justek też by tak zrobił)
- Uśmiechnęła się nie pokazując zębów ( Justek też się tak uśmiecha)
- Pisała wiersz ( Justek w życiu nie napisał wiersza z własnej woli, co nie znaczy, że by nie potrafił, jakby chciał, to by potrafił)
- Ubrana była cała na różowo ( ulubiony kolor Justka) i wyglądała gustownie (Justek i gust to synonimy)
- Jak wstała do pociągu, to zgubiła czapkę, na szczęście Justek zwrócił na to uwagę ( Justek nie ma czapki, bo wszystkie zgubił, na nieszczęście nikt na to nie zwrócił uwagi).

Sprawa komornicza Justka



Justek otrzymał natychmiastowe wezwanie do zapłaty. Do pisma dołączono stosowny druczek. Ściga Justka były dostawca internetu. Żada natychmiastowej wpłaty zaległości, a zaległość ta dotyczy kwoty 0.00zł (słownie zero złotych zero groszy). Teraz Justek ma zagwostkę: zapłacić, zlekceważyć, poprosić dział reklamacji o rozłożenie na raty? Może pójdzie Justek jutro na pocztę i opłaci zaległość, w banknotach lub bilonie, otrzyma resztę i wyjdzie oczyszczony z wszelkich długów i złudzeń dotyczących własnej normalności. Gorzej jeśli nie zapłaci, druczek wrzuci do kontenera na papier, operator zgłosi się do firmy windykacyjnej, a ta bezskutecznie ścigając Justka przekaże sprawę do sądu i rozpocznie się postępowanie komornicze. I zabiorą Justkowi telewizor, którego Justek nie posiada. I tak skończy się ta historia i dopiero się zacznie.

Meandry psychologii klinicznej



Odwiedziłam mój ulubiony antykwariat. Zdziwił mnie nieprzyjemny zapach. Okazało się, że do środka wszedł bezdomny. I chyba już spędził tam dłuższy czas, bowiem po uszy zanurzony był w pogawędce z właścicielem na temat meandrów psychologii klinicznej, ze szczególnym wskazaniem na rzetelność i trafność testów stosowanych we współczesnej diagnostyce. Nie pamiętam tylko, który był za, a który przeciw.