czwartek, 30 sierpnia 2012

Dziewczyna do wzięcia


Byłam dzisiaj w IKEI. Pojechałam tam bezpłatnym autobusem, za który trzeba zapłacić dwa złote. Oczywiście nie sprawdziłam rozkładu jazdy, bo nigdy tego nie robię, tak samo jak nigdy nie sprawdzam prognozy pogody. Życie jest zbyt krótkie, by tracić je na tak przyziemne zajęcia. Licząc na swój szósty zmysł, objawiający się nadprzeciętnym rozeznaniem w czasie i przestrzeni udałam się na przystanek o 13:50, by dowiedzieć się, że autobus odjeżdża o 16:00. Zrobiłam więc zakupy w Biedronce odkryłam grodziskie zagłębie rozkosznego kiczu, na który wydałabym chętnie całe pieniądze, które zamierzałam przeznaczyć na zakup sofy. Zapanowałam jednak nad sobą, bo jestem dorosła.
        Do IKEI jechało mi się bardzo przyjemne, podróż urozmaicała mi lektura poezji prawie turpistycznej . Miło jest poczytać o śmierci i zgniliźnie tego świata, zachowując świadomość, że za chwilę zagościmy w miejscu, w którym sprzedają hot-dogi za złotówkę. Oczywiście ja nie jem hot-dogów, bo nie jem mięsa, ale sama idea cieszy. Pokręciłam się po sklepie, który mnie bawi i wzrusza, nawet jeśli nic nie kupuję, po czym przystąpiłam do spisywania symbolu wybranej sofy z wyprzedaży. I nagle pojawili się mili państwo, którzy zaproponowali, że dadzą mi taką sofę za darmo. Ucieszy ich sam fakt, że ją wezmę. I co ja na to? A ja na to, jak na lato, wezmę z pocałowaniem ręki, nawet z trupem w szufladzie na pościel. I tak mnie to ucieszyło, że połowę budżetu wydałam na śliczne drobiażdżki, na które myślałam, że mnie nie stać. I z ciężką torbą, wypełnioną szkłem i różowo-czerwonym chodnikiem oraz z wielką antyramą w drugiej ręce wpakowałam się z powrotem do autobusu jadącego w stronę Grodziska Mazowieckiego. Nawiązałam przy tym nić sympatii z panem kierowcą, który okazał się mieć poczucie humoru podobne do mojego. W ogóle czułam się jak bohaterka Dziewczyn do wzięcia. Wcale nie żałowałam, że pojechałam do miasta.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz