Mocno
po północy zadzwoniłam do P. Cieplutki jak moje stopy. Rozmawialiśmy, chociaż
ja poruszałam inne tematy, a P inne. Z tą różnicą, że ja byłam świadoma owej
rozbieżności, a P niekoniecznie. P, kiedy wypije staje się rozkosznie
prawdomówny, choć trzeba mu przyznać, że trzyma fason jak mało kto. Z tego, co
się zorientowałam, co wyczytałam między bełkotami, na razie lipa z naprawy.
Absztyfikanci na miarę czasów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz