czwartek, 30 sierpnia 2012

Murzyn w lajkrach



      Czy jest przyjemniejszy sposób na rozpoczęcie dnia od szklanki soku pomarańczowego i sesji Tai Chi - Chi Kung? Od Tai Chi przeszłam zgrabnie do jogi, by zakończyć ćwiczenia krótką relaksacją. Najlepiej zaopatrzyć się w płytę dołączoną w charakterze gratisu do czasopisma typu Przyjaciółka Pani Domu albo Czajnik Domowy, chociaż żaden to gratis, bo trzeba dopłacić 3zł. Można też sięgnąć po podręcznik z lat 80. z czarno-białymi ilustracjami. Na płycie murzyn w lajkrach albo ładnie opalona pani macha nogą i należy to powtarzać. W razie czego zawsze można zatrzymać albo przewinąć do tyłu, co by przyjrzeć się z bliska murzynowi, skorzystać z toalety, nalać sobie więcej soku albo skierować do kota kilka słów w tonie wychowawczym.
      Wyczytałam w internecie, że w Parku Skarbków w ten weekend można sobie poćwiczyć pod okiem instruktora, choć pewnie nie będzie to murzyn, ale może chociaż założy lajkry. Niedzielę mam zajętą, ale w sobotę chętnie przyjdę, mimo, że zajęcia odbywają się wczesnym świtem, tj. około 10:00. O jakiej barbarzyńskiej porze będę musiała wstać, żeby zdążyć?
      Nie jestem jak moja koleżanka N, z którą plotkowałam wczoraj około godziny 23 przez telefon. N właśnie wróciła z biegania i przymierzała się do malowania paznokci, by nazajutrz wstać o 3:30 (tak, o 3:30, nawet mój kot o tej porze przekręca się na drugi bok) i być jak młoda bogini.
      A propos czasu. Kiedy wreszcie naprawią zegar na deptaku? Człowiek śpiesząc się na pociąg zawsze mógł nań zerknąć, by się zorientować, czy już zacząć biec, czy wystarczy truchtać. A teraz jakieś gimnastyki trzeba wykonywać, żeby znaleźć komórkę w torebce. Oj Justek, Justek, ty mankamencie, sportowa z ciebie dziewczyna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz