poniedziałek, 8 października 2012

Maraton Idziego



       Idzi wskoczył dzisiaj w lajkry i pobiegł w maratonie ( mówiąc "dzisiaj" nie mamy na myśli dnia, w którym Justek zamieścił posta, tylko dzień, w którym miały miejsce opisywane wydarzenia).Do stolicy przybyła zatem elita Grodziska Mazowieckiego w sobach: Kru, Gyłczana, Kociego, Dudka oraz Igorka. Był też P, który nie jest z Grodziska, ale w Grodzisku bywa. Justek przyjechał wcześniej, ponieważ P naopowiadał mu bajek, że pojadą na Natolin, staną przy drodze i będą machać. A Justek naiwniak uwierzył. Wylądował za to w kuchni P, gdzie już siedział Koci i palił papierosy. Justek wypił kawę, posłuchał ich męskich rozmów (O Boże, Boże, Boże, Bożenko...), wyjaśnił jakie studia i gdzie zaczyna ( No co ty? Jest rozmowa kwalifikacyjna? To nie wystarczy posmarować?). Cały czas miał stresa, że nie da rady pokibicować Idziemu, bo o 14 na Wydziale Socjologii rozpoczynała się gra strategiczna, w której Justek planował swój strategiczny udział. Wysłał nawet Idziemu okolicznościowego sms-a z obawy, że go nie spotka.
       Zebrała się reszta towarzystwa i ruszyli na stadion. Na stadionie Justka porwała atmosfera i o mało co się nie rozbeczał na widok kolejnych zawodników, przekraczających linię mety. Starszy pan, biegnący z żoną, tatusiowie z dziećmi, które dołączyły przed metą. Gdyby Justek był sam, ryczałby jak bóbr.W końcu przybiegł Idzi, po czterech godzinach morderczego biegu.
       Poczekaliśmy na niego w omówionym miejscu, Justek dał mu buziaka i pobiegł na swoje zajęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz