poniedziałek, 1 października 2012

Festiwal Nauki - odsłona druga



Tym razem Psychologia. Justek udał się do WSPS na Pragę Południe. Urocze miejsce, skonstatował Justek obserwując skąpane światłem praskie zaułki i podziwiając śliczne rabaty więjskich kwiatków okalające budynek uczelni. Popijał sobie kawę z czekoladą z papierowego kubeczka i myślał o niebieskich migdałach.
Justek był na dwóch wykładach, niestety z drugiego musiał wyjść wcześniej, by zdąrzyć do pracy. Wykłady te zdominowali panowie Watemborscy. Tak Justek ich nazał w myślach, przechowując w pamięci postać kolegi Watemborskiego, z którym Justek miał zaszczyt studiować przez cztery niezapomniane lata. Kim jest Watemborski, potrafi wyobrazić sobie każdy, kto studiował kierunek społeczny. Jest to osoba delikatnie mówiąc kontrowersyjna, nieobecna duchem, a i ciałem pojawiająca się z przerwami, jakby z nienacka, prowadząca podejrzane interesy, o których nikt nie chce nic wiedzieć, żyjąca zgodnie z dewizą: Jeśli zaraz czegoś nie pie*dolnę ni pięć ni w osiem, to normalnie pęknę. Ćwiczenia i wykłady przerywane błyskotliwymi pie*dolnięciami Watemborskiego to majstersztyk polskiego systemu nauczania. Nie zakosztujesz tego na Inżynierii Maszyn Rolniczych czy prozaicznej Farmacji. Takie okazy, niczym huby na drzewie, hodują takie kierunki jak Antropologia Różnic Światopoglądowych czy Psychopedagogika Kreatywnści. Ja akurat Watemborę lubiłam, ale ja zawsze byłam dziwna. Nawet byłam z nim kiedyś na kolacji, nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy, ale ja z oszołomami zawsze znajdę wspólny język.

Wykład 1: Anna Maria i inne przypadki pięknych twarzy

Przygotował i poprowadził te zajęcia pan doktor o przyjemnej powierchowności, wysoki i szczupły. I chociaż nie był to typ chipanddalesa, jego erudycja, dowcip i rozbuchany intelekt sprawiły, że wydał się Justkowi niezmiernie seksowy. Z szyji zwisał mu fantazyjnie zawiązany szalik, niczym męskie korale. Justek starał się sobie wyobrazić swoich kolegów pijaczków w takim szaliku, co dodadnio wpłynęło na Justka samopoczucie. Na wykładzie obecny był ojciec Watemborskiego, jak pozwolimy sobie nazwać jegomościa po pięćdziesiątce i z bujnym wąsem. Jegomościem aż trzęsło pod wpływem słów seksownego doktorka, koniecznie musiał uzupełniać przekazywane przez niego informacje o nieodzowne treści. Np Seksowny Doktor prezentuje slajd, na którym jest napisane - tytułem wstępu - iż twarz ludzka przekazuje podstawowe treści, takie jak: płeć, wiek, rasa. Tata Watemborski protestuje. Jeszcze pasożyty! Twarz ludzka informuje o tym, jakie człowiek ma pasożyty! Tu pan wykładowca w sposób wyrafinowanie kulturalny naprowadaził oponenta na właściwe tory rozumowania, nie dając mu nawet trochę odczuć, że obcuje z durniem. A zrobił to z taką finezją i takim seksapilem, że Justek aż z zachwytu westchnął. Tata Watembory odezwał się jescze kilkanaście razy, krytykując to i o wo, pozwalając sobie na nonkonformizm porównywalny jedynie ze swobodą, z jaką kot Filip naszczał kiedyś na dywan byłej współlokatorki Justka (zrobił to tylko raz, twierdził, że niechcący, wierzymy mu).
W pewnym momencie tata Watemborskiego nie wytrzymał, wyskoczył ze swojego krzesła i wybiegł z sali. Justek miał nadzieje, że pan ów ku uciesze gawiedzi jeszcze coś pie*dolnie na do widzenia, ale tu się srogo zawiódł. Widocznie tata Watemborskiego hołduje zasadzie: Lepiej zostawić niedosyt niż przesyt. 

Kolejny wykład: Obraz osób z autyzmem w filmach popularnych
Częśc teoretyczna plus fragmenty filmów. Pani prowadząca kompetentna, a przy tym sympatyczna i ciepła. Justek jako absolwent Akademii Pedagogiki Specjalnej ma całkiem sporą wiedzę na temat różnych niepełnosprawności, więc nie dowiedział się wiele nowego. Prawdę mówiąc, to ma mierną wiedzę, ale coś tam pozostało mu z wykładów i wybija się na tle średniej statystycznej. Powinno się dużo więcej mówić na temat różnego rodzaju niepełnosprawności, bo wiedza to jednak w dalszym ciągu to, czego przeciętny Polak boi się jak diabeł święconej wody, a to czasem boli. Kilka lat temu o mało co nie spadłam z krzesła, gdy pewna pani obwieściła przemądrzałym tonem, iż brat jej zięcia cierpi na zespół Downa i ma 35 lat, a na ten zespół to niebywale dużo. I powiedziała to takim tonem, jakby fakt, że biedaczysko jeszcze żyje zakrawał o cud.
Inny mój kolega urodził się z porażeniem mózgowym. Jest nieco chudszy i bledszy, ale w szkole normalnie chodził na WF i i technikum skończył i założył rodzinę, A gdy jego siostra mówi o chorobie brata obcym ludziom, slyszy zawsze to samo pytanie: Kto się nim opiekuje? Jakie to straszne, bardzo jest upośledzony? 
Wykład ten prowadziła kobieta, która obroniła doktorat w USA i jest właścicielką ośrodka, zajmującego się właśnie autyzmem. Jej historia jest jedną z tych opowieści, które pozwalają wątpić w bezsens wszechświata, a takie historie Justek lubi najbardziej. Pani ta wyjechała do Stanów studiować lingwistykę stosowaną, planując zostać tłumaczem przysięgłym. W międzyczasie zatrudnila się w ramach part-time job jako niania dziecka, u którego po jakimś czasie zdiagnozowano autyzm. I tak od pierwszego kursu po doktorat poświęciła sprawie, stając się ekspertem w swojej dziedzinie.
Na wykładzie obecny był wujek Watemborski, ktory również nie szczędził swoich uwag oraz spotrzeżeń. Oburzył się, gdy usłyszał z ust pani doktor, że do dziś nie ustalono przyczyn autyzmu, zawołał: Jak to, przyczyny są znane, neurologiczne! I wyobraźcie sobie, że ta ciemna baba nie zawiadomiła agencji Reutera, by obwieścić światu, że oto jegomość z Polski, wujek Watemborski, rozwiązał zagadkę, która od lat spędza sen z oczu środowisku medycznemu.
Częśc teoretyczna pochłonęła prawie cały wykład i zdąrzyliśmy tylko obejrzeć fragmenty Rain Man'a, sympatycznego skondinond filmu, niestety podtrzymującego mit wedle którego osiowym objawem autyzmu są wybitne zdolności. Tymczasem zdolności wysepkowe występują tylko u części autystyków i nie są tak spektakularne, jak pokazują w filmach. 
A 35 lat jak na osobę z zespołem Downa to na szczęście wcale nie jest dużo :-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz