wtorek, 18 grudnia 2012

Prawie jak kujon


Miał Justek ambitny plan, by przy okazji czwartych studiów, zostać tym razem prawdziwym kujonem. Nawet spisał sobie na kartce listę zadanych książek i udał się do biblioteki. Czyta zadane lektury i aktywnie bierze udział w zajęciach. Tymczasem znowu okazało się, że Justek to leser. Aby zaliczyć kurs, należy przygotować prezentację. Każdy już wybrał temat, poza Justkiem. Justek sam nie wie, jak to się stało :-(. Nawet prowadząca podeszła na przerwie do Justka, by zapytać, czy Justek coś wybrał, a on w ramach odpowiedzi wystękał coś jak:
- Aaaa...,Eeee..., Yyyy...
Co i tak zabrzmiało błyskotliwie w obliczu faktu, iż Justek miał usta szczelnie wypełnione bułką.
Już pierwsza uczestniczka wystąpiła ze swoim orędziem. Podeszła profesjonalnie do tematu, przygotowując prezentację w powerpoincie. Opowiadała o kulturowej i językowej homogenizacji. Wysoko postawiła poprzeczkę. Druga koleżanka po prostu przeczytała te fragmenty zadanego wcześniej materialu, które szczególnie zapadły jej w pamięci. Justek chciał opowiedzieć o tym co go zainteresowało, mianowicie wieloznaczna metaforyka srok. Nie jest pewien na ile był to zamierzony efekt autorki, a na ile Justka prywatna interpretacja. I w jakim procencie przeczytana historia, oderwana od pierwotnego kontekstu i zamysłu autora staje się naszą własną historią w momencie jej poznania. I tak jak tłumaczenie książki staje się pisaniem jej na nowo, tak i czytanie staje się jej mimowolną rekonstrukcją.
Po przerwie mieliśmy gości. Odwiedziła nas znana reporterka oraz pan cyganolog i opowiedzieli o Papuszy, romskiej poetce. Temat Romów jest szczególnie bliski justkowemu sercu, bowiem zdarzyło się Justkowi mieszkać z Cyganami (określenie Rom, jak się okazało wcale nie jest tak poprawne politycznie, jakby się zdawało).
Najpierw przez tydzień mieszkał Justek z Marią i Jurkiem oraz ich dwiema córkami - nastolatką w wieku gimnazjalnym tudzież wczesnolicealnym i kilkuletnią dziewczynką . Czuł się jednak jakby mieszkał z całą familią. Maria często podejmowała gości. Ubierała się zgodnie z tradycją - włosy zwijała w kok i ukrywała nogi pod długą spódnicą. Nadawała jednak swojemu stylowi wymiar nowoczesny. W tygodniu spódnica była jeansowa lub sztruksowa, bluzka modna, biżuteria dyskretna, a makijaż skromny i elegancki. Jej starsza córka, około piętnastoletnia miała status "małej dziewczynki", a do jej głównych obowiązków należała nauka. W tygodniu nosiła się jak przeciętna nastolatka - chodziła w spodniach jeansowych i t-shirtach. Jedynie w niedziele mama pozwalała jej ubrać się „po dorosłemu” - w długą czarną spódnicę i czarny żakiet, zresztą bardzo schludnie i skromnie. Najmłodsze dziecię chyba bez względu na dzień tygodnia zapierdzielało w uroczych welurowych dresach. Maria posługiwała się swobodnie czterema językami: romskim, angielskim, rosyjskim i polskim. Nie zdziwiłabym się, gdyby znała też niemiecki. Miała bardzo czysty dom. Duży, urządzony w stylu że tak powiem europejskim. Była niesamowitą pedantką. Odkurzała cały dom (naprawdę duży) dwa razy dziennie, dwa razy dziennie ścierała kurze. Pościel zmieniała raz w tygodniu, podobnie firany (po kilku dniach tracą zapach, Justyna), z podłóg można było dosłownie jeść. A propos jedzenia: rewelacyjnie gotowala. Poczęstowała Justka raz pierogami i zupą pieczarkową. Justek był gotów nie tylko wylizać talerz, ale i zostać z Marią na zawsze. Ale po tygodniu popłynął w dalszy rejs.
                Po dwóch miesiącach niańczenia irlandzkich bachorów Justek wylądował u kolejnej romskiej rodziny - Izabelli, Andrzeja i ich trzech synów: Dawida, Princa i Angelo. Princ był najstarszy i miał zespół Downa, chodził do specjalnej szkoły. Znał trzy języki w stopniu komunikatywnym: angielski, polski i romski. Angelo był najmłodszy, miał ze dwa lata. A Dawid - ten średni - dziesięć. Dawid to w ogóle wielka miłość Justka. Był tak piekielnie inteligentnym i dojrzałym dzieciakiem, że Justek walczył sam ze sobą, by nie złapać go, nie porwać, nie zawieźć do Polski. Z Dawidem można było całymi godzinami plotkować i uczyć go robić kisiel. I Dawid powiedział Justkowi...że nigdy z nikim tak dobrze mu się nie rozmawiało…. Chcecie to wierzcie, nie chcecie nie wierzcie, ale jak bum cyk cyk tak było. Dawid nigdy nie widział śniegu, pytał zatem Justka jak to jest chodzić po śniegu i do czego śnieg jest podobny. Kim chcesz zostać w przyszłości, Dawid – zapytał go kiedyś Justek. Chcę założyć własna firmę – odpowiedział. Wierze, że mu się uda.
                Izabella, jego matka, to był typ jajcary. Jej dom był dużo skromniejszy od domu tej pierwszej rodziny. I chociaż był czysty i schludny, Izabella nie odkurzała go dwa razy dziennie, a tylko raz. Kiedyś mówi do mnie, że mam taką delikatną buźkę, a ja jej na to, że ona ma fajne cycki ( Justek generalnie lubi sobie popatrzeć na cycki, 90% damskiej populacji i i 5% męskiej ma większe od Justka, zatem Justek po prostu ciekaw). I ona mówi Justkowi tak: Słuchaj, jak ja nie miałam męża, to miałam mniejsze od twoich, ale za mąż wyszłam i mąż mnie co noc łapał za cycek i odciągał, i tak odciągał i odciągał, aż mi odciągnął i się duże zrobiły. Aha, mówię.I tam na dole - kontynuuje Izabella z figlarnym uśmieszkiem - tak samo się rozciąga i mruga do Justka okiem. Justek o mało co nie wtulił się w jej cyce z prośbą o adopcję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz