Justek dzisiaj nie
miał zajęć na uczelni, co pozwoliło mu przyjechać na czas do feministek i być
jednym z pierwszych gości. Dziś spotkanie odbyło się na pięterku, bowiem w sali
balowej odbywał się śledzik Fundacji, na który Justek prawie, że się wbił i
prawie się napił darmowego wina. Na nieszczęście został skierowany do
właściwego pokoiku, gdzie w bardzo okrojonym składzie dyskutowaliśmy o hasłach
tegorocznej manify. Zanim do tego doszło Justek wypił herbatkę z kilkoma
koleżankami, wchodząc w bardzo ciekawy dyskurs odnośnie kalesonów. Justek nosi
kalesony od września do maja, zachowując dzięki temu zdrowie i komfort
psychiczny. Udzielił koleżankom kilku fachowych porad w tym względzie,
podkreślając niebywałą, nieporównywalną wyższość funkcjonalną tej części
garderoby nad zwykłymi rajtkami. To, ciekawe - mówi jedna feministka -
rozmawiałam ostatnio z G (jedyny mężczyzna w tym składzie) na temat kalesonów.
Podobno nigdzie nie można ich kupić w Warszawie. G mówił, że żadna sieciówka
nie oferuje ich w swojej kolekcji. A przecież w naszej strefie klimatycznej,
zrobiłyby furorę! G nie było, nie mógł go zatem Justek należycie życia nauczyć.
No panie hipster, pan się nie wygłupiaj! Do Zary pan po kalesony chodzisz? Jedź
pan lepiej na targ do Grodziska, jajków sobie kupisz, kapusty z beczki, chrzanu
do kiszenia ogórków, a przy okazji u baby, co ma stoisko z majtkami takie sobie
kalefiksy dobierzesz, że każdy hipster będzie niepocieszony, że ty masz, a on
nie ma. Pan zrób, jak ci mówię.
A później zebrała
się reszta towarzystwa i rozpoczął się dyskurs właściwy. Jedna pani
powiedziała, że bardzo jej się podobało, co Justek mówił poprzednim razem.
Justek już nie pamięta, co mówił poprzednim, ale uwaga ta podłechtała, nie
powiem, justkową próżność. Dyskusja była ożywiona. Po pierwsze dlatego, że
odwiedziła nasz Gościówa. Kto to był, Justek nie zdradzi, nie jest to jakaś
sprawa poufna, ale nie wiadomo, kto to wygugluje po haśle kluczowym. Wystarczy,
że powiem, iż Gościówa przyjechała zza wschodniej granicy. Grała kiedyś w takiej
jedej słynnej kapeli punkowo-feministycznej, dopóki trzech jej koleżanek nie
aresztowano. Po drugie, były podobno jakieś agresywne wycieki z poprzedniego
spotkania, tego na którym Justek błysnął. Jedna z frontmenek polskiego
feminizmu użyła brzydkiego słowa, inna, też Justek (Justki to w ogóle mądre
chłopaki, w przeciwieństwie do Iwonek) z kolei tak trudnego, że nawet Justek z
Grodziska nie zrozumiał. Obiecał sobie, że zapamięta to słowo, by móc nim się
później popisywać , ale zanim spotkanie się zakończyło, już zapomniał i nijak
nie umie sobie przypomnieć.
Na
domiar złego, Justek zaciął się w toalecie. Nie przy goleniu, broń Boże.
Feministki się nie golą. Drzwi nie mógł otworzyć. Wyszedł wcześniej, jak
zwykle, co by zdąrzyć na pociąg, po drodze zahaczył o kibelek. I tam to się
stało. Klamka zapadła i już myślał Justek, że wyjmą go przez okienko w drzwiach
jak ongiś kuzyna Tomaszka, na szczęście Justek nader często zacina się w
toaletach i potrafi sobie radzić w takich mrożących krew w żyłach sytuacjach.
Jak powiedział kiedyś absztyfikant K: Takie historie przydarzają się każdemu
Justynko, tylko tobie statystycznie częściej.
Wracając do naszych feministek, Justek
przebywał w swoim życiu w bardzo wielu bardzo różnych środowiskach i rozmaite
miał przygody, zatem z przymrużeniem oka patrzy na to, co się tam dzieje. Z
pewnością jest to świetna gimnastyka dla umysłu, zwłaszcza, że to feminizm w
sporym stopniu akademicki, zatem i retoryka i tematyka na wysokim poziomie
stoi. Kobity zdają się wiedzieć, co mówią i wierzyć w swoje sądy, co w świecie
prefabrykowanych haseł stanowi przyjemną odmianę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz