wtorek, 18 grudnia 2012

Odczyt Justka




          Aby zaliczyć kurs, Justek musiał zrobić prezentację na podstawie wybranej lektury. Jak wiemy, Justek się mocno ociągał z wyborem tematu, by obudzić się z ręką w nocniku i z przerażenie stwierdzić, że nic nie ma. Kiedy już w pocie czoła i przerażeniem w oczach wybrał swój temat, okazało się, że ten już jest zaklepany przez koleżankę Alę. Ta widząc Justka zmagania z materią, zaproponowała scedowanie tematu na Justka, za co Justek był gotów całować ją po rękach. Smilla w labiryntach śniegu. 450 stron, trochę kryminał, miejscami romans, w dużej mierze esej o zabarwieniu politycznym i kulturowym, wyrafinowany w warstwie literackiej, uczta dla umysłu i ducha. W dodatku autor to oszołom w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nie ma samochodu, telefonu ani telewizora. Codziennie pisze, a przed pisaniem medytuje. Po Kopenhadze, gdzie mieszka, porusza się starym rowerem, a wakacje spędza wśród ludzi z kenijskiego plemienia, z którego wywodzi się jego piękna żona. Nie wyczytałam w przedmowie, że ma kota, ale jestem o tym przekonana. Oszołom bez kota, to jak Dynastia bez Alexis (na marginesie śniło mi się tej nocy, że występuję w Dynastii, a to pod wpływem felietonu Doroty Masłowskiej z grudniowego numeru Zwierciadła, polecam).
          Justek wpadł na pomysł, iż podkreśli w powieści zdania kluczowe dla jej klimatu i treści, skupiając się bardziej na warstwie obyczajowej i prawdzie psychologicznej, skracając wątek kryminalny do niezbędnego minimum. I podkreśli te zdania w taki sposób, by czytane jedno po drugim tworzyły logiczny ciąg, stanowiący w pewnym sensie streszczenie fabuły, jak i justkową reinterpretację utworu. Ten aspekt najbardziej zainteresował Justka. To byłoby niesamowite, gdyby każdy z uczestników kursu stworzył własne streszczenie zbudowane z wybranych zdań. Powstałyby najróżniejsze historie usnute na kanwie jednej opowieści. Justek intensywnie pracował całe dwa tygodnie, wykorzystując każdą wolną chwilę ograniczonego czasu - w pociągu, tramwaju i na przystanku. Na kilka dni przed terminem przestał sprzątać, gotować i prać, a nawet - o zgrozo - zaczął emocjonalnie zaniedbywać kota Filipa. Planował zrobić podkład muzyczny i kupić ciastka, ale zabrakło czasu. Na szczęście Nasza Pani Prowadząca stanęła na wysokości zadania i przyniosła trzy opakowania.
          Justek miał stresa. Ale drodze na uczelnię minął jakąś kobitę i ta powiedziała: Nie boj się, idź i Justek uznał, że to znak ( Wyjaśniam tu, że Justek nie bierze narkotyków, pani mówiła to do telefonu komórkowego, który miała przy uchu). Na odczyt zostało mało czasu, bo poprzednie prezentacje się przeciągnęły, Justek zaczął się denerwować, czy jego pomysł wypali, a denerwował się potrójnie, przez PMS (w trakcie PMS   Justek jest gotów wszczynać burdy na ulicy, zaczepiać wyrostków przed sklepem monopolowym i krzyczeć na kota Filipa, wychodzą z Justka najgorsze wady).
          Justek zaczął czytać. Rano zrobił próbę generalną, odczyt trwał godzinę. Kot Filip zasnął po pięciu minutach. Wydawało się Justkowi, że wpadł na całkiem niezły pomysł z tym streszczeniem, ale już po pięciu minutach w głowie pojawiła się myśl: Oj Justek Justek, to był jednak ch*jowy pomysł. Ale szoł mast goł on, jak mężczyzna zacznie, to wypada skończyć z honorem. Justek czytał i czytał, audytorium się wykruszało, na koniec została już tylko garstka tych najlepiej wychowanych, a i ta wierciła się na krzesłach, jak kot Filip z pełnym pęcherzem, nerwowo spoglądając na zegarki. Po godzinie Justek skończył przemowę. - To dla mnie było dużo trudniejsze, niż dla was - mówię. Wierzymy - powiedziała prowadząca - starając się wymyśleć jakiś komplement. Czułam się jak w teatrze - powiedziała. Szczerze chciała Justka pocieszyć, bo jest osobą wyjątkowo wrażliwą i dobrą.                 No ale co tam! Przecież nie o to chodzi, co jak komu wychodzi. Ważny jest proces, nie wynik, powtarzał sobie Justek dziarsko maszerując do domu. Justek odbył długą i piękną podróż, to czego się dowiedział i dowie jeszcze, kiedy podświadomy proces myślowy wyda owoc w postaci świadomych wniosków, na zawsze pozostanie jego. W głównej bohaterce znalazł w dużej mierze siebie i wiele z jej przemyśleń jest jego przemyśleniami. Nie potrafiłby jedynie tak pięknie ująć ich w słowa. Ten oszołom bez telefonu, poruszający się po Kopenhadze rowerem i dyskretnie milczący odnośnie kota ma niezwykły talent. I chętnie Justek pozna inne jego książki. Szkoda tylko, że nie są dostępne w Powiatowej Bibliotece w Grodzisku Mazowieckim.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz