piątek, 28 grudnia 2012

Justka zawirowania z czasem i przestrzenią.



Justek jest przeziębiony, a jak Justek jest przeziębiony, to nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje i kiedy. Sprawy nie ułatwia fakt, iż pracuje w systemie zmianowym siedem dni w tygodniu i czasem mu się myli, jaki mamy dzień. W dodatku mieszka z kotem, który się nie zna na kalendarzu, albo się zna, ale się do tego nie przyzna, dzieląc dni na te, w czasie których pancia z nim jest i na te, gdy pańcia daleko. Tych pierwszych to już praktycznie nie ma :-(.
Po całym dniu spędzonym z kotem, nie licząc wizyty w obuwniczym, zoologicznym i spożywczaku, Justek przeczesał włosa, założył wyjściowy sweter oraz kalesony i pojechał na spotkanie z feministkami. Był już w pociągu, gdy w przypływie geniuszu uświadomił sobie, że dziś środa, nie czwartek, zatem nie z feministkami trza się spotkać, tylko pojechać na kurs malarstwa, który się właśnie gdzieś tam kończył. Strapił się Justek trochę, bo wreszcie zaczęło mu coś na tych rysunkach wychodzić, a przepadła mu poprzez własne zaniedbanie lekcja. Wysiadł więc Justek w Milanówku, niepyszny jak kot Filip wracający z wyprawy na klatkę schodową i wrócił do domu. Dobrze, że chociaż się w miarę szybko zreflektował. Rok temu też pomylił dni tygodnia, ale się nie zorientował i pojechał z gębą na pączki, by narobić gdzieś tam wiochy (Jak to, to dzisiaj nie sobota, tylko piątek? Przynajmniej zyskał dodatkowy dzień, skupmy się na zyskach). Wrócił zatem Justek do domu, klnąc pod nosem i wziął się za porządki w kuchni. Pewnie, po co komu zajęcia z malarstwa, skoro można wyszorować zlewozmywak, pościerać plamy z szafek i wysłuchać w radiu audycji o sytuacji ekonomicznej w Polsce i na świecie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz