Justek jest
przeziębiony, a jak Justek jest przeziębiony, to nie do końca zdaje sobie
sprawę z tego, gdzie się znajduje i kiedy. Sprawy nie ułatwia fakt, iż pracuje
w systemie zmianowym siedem dni w tygodniu i czasem mu się myli, jaki mamy
dzień. W dodatku mieszka z kotem, który się nie zna na kalendarzu, albo się
zna, ale się do tego nie przyzna, dzieląc dni na te, w czasie których pancia z
nim jest i na te, gdy pańcia daleko. Tych pierwszych to już praktycznie nie ma
:-(.
Po całym dniu
spędzonym z kotem, nie licząc wizyty w obuwniczym, zoologicznym i spożywczaku,
Justek przeczesał włosa, założył wyjściowy sweter oraz kalesony i pojechał na
spotkanie z feministkami. Był już w pociągu, gdy w przypływie geniuszu
uświadomił sobie, że dziś środa, nie czwartek, zatem nie z feministkami trza
się spotkać, tylko pojechać na kurs malarstwa, który się właśnie gdzieś tam
kończył. Strapił się Justek trochę, bo wreszcie zaczęło mu coś na tych
rysunkach wychodzić, a przepadła mu poprzez własne zaniedbanie lekcja. Wysiadł
więc Justek w Milanówku, niepyszny jak kot Filip wracający z wyprawy na klatkę
schodową i wrócił do domu. Dobrze, że chociaż się w miarę szybko zreflektował.
Rok temu też pomylił dni tygodnia, ale się nie zorientował i pojechał z gębą na
pączki, by narobić gdzieś tam wiochy (Jak to, to dzisiaj nie sobota, tylko
piątek? Przynajmniej zyskał dodatkowy dzień, skupmy się na zyskach). Wrócił
zatem Justek do domu, klnąc pod nosem i wziął się za porządki w kuchni. Pewnie,
po co komu zajęcia z malarstwa, skoro można wyszorować zlewozmywak, pościerać
plamy z szafek i wysłuchać w radiu audycji o sytuacji ekonomicznej w Polsce i
na świecie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz