Jej osesek rośnie. Nadal nie ma zębów
(chyba) i raczkuje ( a to podobno poważna jakościowa zmiana). Lubi wujka
Justka, nawet po tym, jak wujek Justek mu pośpiewał coś z repertuaru Urszuli
Dudziak. Byliśmy na spacerze. Oglądaliśmy porzuconą na skraju drogi małą chatkę
(Justek oglądał). Jest coś fascynującego w obrzeżach miast, które jeszcze parędziesiąt
lat temu były odrębnymi osadami z dala od szosy, po czym zostały wchłonięte
przez rozrastające się aglomeracje. Najbardziej wzruszają Justka takie małe
chałupinki na obrzeżach Warszawy otoczone ogrodem pełnym starych krzaków
bzowych i rachitycznych wiśni. Na progu staruszka karmi swoje koty, a obok jej
małego świata, mknie trasa szybkiego ruchu, i wyrastają dziwne twory
budynkopodobne z aluminium i szkła oraz wielkie, blaszane hangary. Kiedy
wprowadzała się do chałupinki, młoda i gładka, wokół były tylko pola, łąki,
lasy. Świat ją osaczył.
Podarował Justek PA placki z płatkami
kwiatów, a sobie nazrywał pachnącego bzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz