Spotkał się Justek wreszcie z
laborantami, swoją grupą towarzyską o zacięciu literackim. Jak zwykle w
pracowni u R. Justek tradycyjnie się zgubił. Pomylił budynki, a to przy
współudziale Ż, która napisała w mejlu, że chodzi o budynek nr 8, a chodziło o
8a. Ostatnim razem był tam Justek zimą w towarzystwie M, mogło mu się zatem
pomylić. Dzwoni Justek zatem w domofon, jakiś głos, męski i zagniewany pyta: Kto
tam? Justek mówi: To ja. Jaka ja? Justek. Jaki Justek? Czy to pracownia Ż? Nie.
I bach. Justek obszedł budynek dookoła i dzwoni w inny domofon. - Kto tam? -
pyta ponownie ten sam głos, tylko jakby mniej męski i bardziej zagniewany. To
nadal Justek - odpowiada Justek - A czy to nadal nie jest pracownia R? Nie!. I
bach
Justek nie w ciemię bity, znalazł adres
właściwy, dotarł na miejsce, zjadł truskawkę i przeczytał swoje opowiadanie Biały Jeleń. Pięciu obecnych tam
mężczyzn, w tym jeden gej było oburzonych. Ale brawo bili. Przy okazji Justek
znalazł niańkę dla kota, w razie gdyby wybierał się gdzieś dalej. Po czym
ulotnił się Justek, bowiem był bardzo zmęczony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz