Justek rozpoczął studia na Uniwersytecie
Warszawskim w ramach studiów podyplomowych na wydziale Gender Studies.
Zastanawiał się nad dwoma kursami:
1)
Kobieta autorka. Refleksyjność kobiety piszącej
2)
Kobiety w literaturze różnych kręgów kulturowych
chociaż serce najbardziej biło do:
3) Płeć robota /
androida / cyborga
Stłamsił w sobie jednak Justek naturę
oszołoma i postanowił wybrać kurs pierwszy, czwartkowy, w przeciwieństwie do
sobotniej literatury. To było dawno, w międzyczasie wartki nurt wydarzeń niósł
Justka w różne strony i przypomniał sobie Justek o studiach dopiero w dniu
pseudoegzaminu. Na rozmowie kwalifikacyjnej Justek nie wiedzieć czemu
(Freudowska pomyłka?)powiedział, że właśnie na literaturę się wybiera, dopiero
później, gdy wracał pociągiem do Grodziska uświadomił sobie, że dokonał innego
wyboru...Później zerknął w swój grafik pracowy i okazało się, że genderowe
soboty ma pracujące, za to czwartek genderowy wolny. Już miał zapomnieć o
literaturze, gdy okazało się, że Literatura jest właśnie w czwartki. Zatem
wszechświat chciał Justka właśnie na tych zajęciach i basta. I to z wielkim
pożytkiem dla Justka! Okazało się bowiem, że te drugie to straszne nudy, Justek
wie, bo ma na tych zajęciach wtyczkę i Justkowi wtyczka wszystko przekazała. A
prowadzi te zajęcia jakaś groźna kobita w stylu piczka-zasadniczka, styl akademicki.
Na zaliczenie trzeba jakieś eseje skomplikowane pisać, a wymagania kobity
takie, że nawet najtwardszym feministkom rury zmiękły. Po pierwszych zajęciach
wykruszyła się połowa ekipy ( ta, co nie zdążyła zapłacić), a ta, która została
zaczęła się wreszcie uczyć. Została też moja miła wtyczka, ale ta akurat jest
zdolniacha, więc esej puści taki, że tym razem kobicie zmięknie rura i tak się
to skończy i dopiero się zacznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz