niedziela, 29 marca 2015

O tym jak dupek okazał się bratnią duszą.

Justek pojawił się ostatnio z bukietem goździków na spotkaniu autorskim swojej koleżanki. Impreza odbyła się w modnej warszawskiej klubokawiarni. Wpadł też T, kolega Justka, którego Justek spotkał ostatnio w pracowni R i go zaprosił. Kolega szybko się zmył, zatem  Justek nie miał okazji z nim poplotkować, a szkoda, bo T sprawia wrażenie coraz bardziej sfrustrowanego, ale to chyba ogólnonarodowa tendencja. Gdzie Justek nie spojrzy, tam się kłócą albo biją, albo biją i kłócą. Sam Justek się kilka miesięcy temu pobił z jedną panią w autobusie torebkami. 

W okresie przedwiosennym kumulują się napięcia, człowiek obserwuje, jak się przyroda rwie do życia, sam by tak chciał, a nie zawsze umie. Justek przez wiele lat cierpiał na sezonową depresję wiosenną. Gdy zza chmur wychodziło słońce, Justkowi chciało się tylko płakać. Na domiar złego ludzie pocieszali Justka słowami: Ale Justku, co się tak smucisz, zobacz jakie słonko ładne! Teraz Justek już tego nie odczuwa, jest na innym  etapie życia. 

Na spotkaniu autorskim pojawił się K, pisarz, krytyk literacki, syn znanego reżysera. Justek miał z nim trzykrotnie do czynienia. Pierwszy raz się spotkali na dyskusji poświęconej włoskiemu pisarzowi, którą K moderował, przyprowadzając tatusia. K recytował gotowe kwestie, takie okrągłe pretensjonalne zdanka przygotowane na zaś, co by robić wrażenie na ludziach. Justek wszedł z nim wówczas w polemikę, chyba nawet użył określenia "onanizm", w kontekście pisarza, nie K., chociaż K również - zdaniem Justka - się słownie masturbował. Justek wyszedł z owego spotkania zdegustowany. Co za paniczyk! Co za dupek! Co to było?! Zamęczał tym retorycznym pytaniem koleżankę Kasię, która nie potrafiła na nie odpowiedzieć. 

Za drugim razem kolega K prowadził spotkanie autorskie Justka koleżanki, wypowiadając się równie elokwentnie, co nienaturalnie. Justek lubi koleżankę, skoro ona się z nim przyjaźni, pomyślał, K nie może być taki beznadziejny. Chociaż nie zwyzywał Justek K od paniczyków i dupków,  swoje nadal wiedział.

Teraz kolega K został wyrwany do odpowiedzi z zaskoczenia. Nie spodziewał się tego, nie przygotował żadnych gotowych zdanek, mówił zatem nieskładnie, tzw. własnymi słowami. Zawstydzony przyznał, że nie lubi z ludźmi rozmawiać i zupełnie nie potrafi zadawać pytań. Dwa razy został poproszony o przeprowadzenie wywiadu i to była traumatyczna dla niego sytuacja. O co pytać?, pytał sam siebie, nie znajdując odpowiedzi. K. stał przed publiką onieśmielony i w tym onieśmieleniu bardzo ludzki. Justek poczuł do dupka sympatię, a nawet w tym paniczyku odkrył coś na kształt bratniej duszy :-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz