sobota, 27 grudnia 2014

Justek joginem


Zatem Justek ćwiczy jogę od 1 czerwca, kiedy to szacowna korporacja wręczyła mu kartę fit profit, za którą odciągają mu z pensji 65 zł miesięcznie. Karta fit profit otwiera drzwi prawie wszystkich fitness clubów Polsce. W samym Grodzisku Justek ma z kilkanaście miejsc, które może codziennie odwiedzać, w tym basen pływacki i kort tenisowy, ale Justek nie umie pływać ani grać w tenisa. Chodzi zatem na jogę do Domu Rzemiosła. Dom Rzemiosła znajduję się nieopodal Justka domu. Justek ma to szczęście, ze mieszka przy głównym placu miasta i  może z balkonu oglądać wszystkie miejskie defilady. No i wszędzie ma blisko.
Justek trochę bał się iść na jogę, bo Justek zawsze był ostatnią fujarą na w-fie i wspomina w-f jak jedną wielką traumę. Wchodził na salę gimnastyczną fizycznie i nerwowo sparaliżowany i tak też się zachowywał. Inna sprawa, że miał fatalne w-fice, w sensie baby uczące w-fu, które ośmieszały Justka przed całą klasą, co miało go niby zmotywować. No i zwłaszcza w liceum w-f to była jedna wielka rewia mody. I Justek czuł się jak Kopciuszek w swoich starych getrach.
Ale co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Justek kupił na wyprzedaży dwie pary rajtek i pomaszerował ćwiczyć do Oli i Łukasza. Ola i Łukasz to jogini pełną gębą. Ćwiczą od rana do wieczora. Joga to całe ich życie. Jeżdżą po świecie na kursy dla wtajemniczonych, piszą artykuły i tłumaczą książki. Mają też dużą wiedzę na temat anatomii. Ola studiowała rehabilitację, ma tytuł mistrzowski z naturoterapii i oprócz jogi zajmuje się również terapią czaszkowo-krzyżową. Łukasz z kolei jest bardzo uzdolniony kinestetycznie i niezwykle powyginany. Potrafi wyjąć mięsień prosty z brzucha i wywijać nim młynki.  Nie są to zatem jacyś tam nauczyciele w-fu, którzy uczą jogi w przerwie między siłownią, ping-pongiem a pilatesem.
Justkowi na początku było trudno. Justek po pierwsze ma krzywy i slaby kręgosłup, po drugie potwornie zrotowaną miednicę. Ola podobno nigdy tak zrotowanej miednicy nie widziała. Po trzecie ma straszne przykurcze. W sensie nieporozciągany jest zupełnie. A w maju w ramach badań pozwolił się przypiąć do dziwnej maszynki, która wykazała, że Justek – rozmiar 34 – ma nadwagę pierwszego stopnia i otłuszczone narządy wewnętrzne. To przez zanik mięśni.
Justek zapisał się zatem na jogę i odtąd przychodzi prawie codziennie. Ola  i Łukasz się Justkiem bardzo serdecznie zaopiekowali.  Justek się w ogóle nie musiał wstydzić swojego gimnastycznego nieokrzesania. I mimo, że Justek przez pierwszy miesiąc nie umiał zrobić absolutnie nic, wspierali go całym sercem. Każdy ma inne ciało, mówili i każde ciało jest OK. Nad każdym ciałem można pracować. I Justek pracuje. Po trzech miesiącach zaczął powoli łapać, teraz już sobie nawet nie najgorzej radzi.
Wiele się nauczył. Na przykład tego, że rozciąganie jest szkodliwe i że na jodze nie wolno się rozciągać. Bo można sobie uszkodzić włókna nerwowe i najlepiej ćwiczyć na lekko ugiętych nogach. Joga służy wzmacnianiu mięśni, a nie ich rozciąganiu. Rozciąganie pojawia się przy okazji, po kilku latach praktyki.
Chodzą z Justkiem prawie same kobitki, sporo takich 50 plus, które odchowały już dzieci, ale są i młodsze. Atmosfera jest bardzo rodzinna i nie ma rewii mody. Jedna dziewczyna ćwiczy w kalesonach. Jest bardzo fajna zakochana para 40-latków i bardzo fajna para zakochanych 60 latków. I jedna para zakochanych lesbijek. Faceci szybko wymiękają. Zwłaszcza tacy po siłowniach. Tacy po siłowniach mają trzy mięśnie wyćwiczone, a pozostałe to flaczki. I ledwo zipią na jodze. Po 2-3 zajęciach rezygnują. Jeden to się tak pocił, że aż kałużę wypocił. Justek się już wcale nie poci.

W czerwcu nie potrafił zrobić nawet drzewa. Noga mu się ciągle obsuwała i był święcie przekonany, że to kwestia śliskich rajtek. Teraz nie tylko drzewo robi, ale i zrobi kruka. Nie staje jeszcze na głowie i nie robi mostka, ale to kwestia czasu. 


 Drzewo
 Kruk
Żadna z tych pań to nie Justek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz