poniedziałek, 22 lipca 2013

Bożole Nuwo


Justek pił u Rosi w pracowni. Bożole z 2001, czyli już nie takie nuwo. Korek zmurszał i nie można go było wyjąć za pomocą korkociągu. Rozkruszył się. Nie dało się go również wepchnąć do środka pędzlem, chociaż Justek nie próbował. Próbował zrobić dziurkę w korku za pomocą pędzla, też się nie udało. Rosi przygotowała pieczone kiełbaski z młodymi ziemniaczkami i pieczarką, dla Justka jajeczka przepiórcze i warzywa, które Justek wcinał z bułeczką posmarowaną prawdziwym masłem. A że wcześniej zaliczył omlet u Wietnamczyka (nie tego, co się kocha, tylko innego, bo ten, co się kocha mieszka w Grodzisku, a Justek był w Wawie) znów musiał się na przystanek dotoczyć. Umówił się wstępnie z Ż na wyjazd do Gardzienic, z Kasią i Rosi na warsztaty w Domu Literata czy jakoś tak, a ze wszystkimi naraz na wycieczkę rowerową. I kazał M powiedzieć coś miłego. M powiedział, że Justka spódniczka przypomina morskie fale, na co Justek się zreflektował komplementem, że bluzka M jest niczym łan zboża. Justek obiecał dobie nie dokuczać więcej M, chociaż nadal się na niego boczy.

Poza tym jak zwykle - dyskusje o literaturze, anegdotki historyczne, ciekawostki przyrodnicze i czekoladki przyniesione przez K :-).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz