Umówił się Justek z koleżankami z Klubu
na plener malarski. W tym celu ubrał się na biało i wyjął z pudełka, na którym
śpi kot Filip farby zakupione w sklepie wszystko za 1,50. Tutaj śpieszę
wyjaśnić, iż farby te kosztowały znacznie więcej niż 1,5. Otóż Justek zaszalał
i wydał całe 3zł za pudełko 10 farb, z których zgubił tylko jedną. Farby te
mają dosyć kontrowersyjne kolory, ale kontrowersja to przecież drugie Justka
imię.
Justek bał się, że przyjedzie spóźniony,
ale dotarł jako pierwszy. Jagoda posłała go po piwo, które Justek zakupił, co
by się człowiek spragniony po całym dniu pracy twórczej mógł się napić.
Najpierw posiliły się porcją chłodniku i wypiły kawę, następnie zapakowały
torbę na zakupy wszystkim, absolutnie wszystkim, co się dało i poszły. Daleko
nie zaszły, po drugiej stronie szosy, za kilkoma blokami Jagoda pokazała im
osiedlowy park, w którym zasiadły i malowały. Justek wyjął swoje farby
profesjonalne, z przyjemnością konstatując fakt bliskości toalety typu toi-toi.
Malowały i malowały. Justek malutkie formaty, dzięki czemu udało mu się aż dwie
prace prawie skończyć. Widoczek z brzozami i portret kota Filipa. Farby okazały
się nienajgorsze, a Justek bał się, że przepłacił. Najlepiej wydane 3zł w całym
Justka życiu. Portret stworzył co prawda przy użyciu innych farb, bo na
blejtramie, ale brzózki... Justek bardzo z siebie zadowolony. Komary tylko
trochę Justka pogryzły. Troszkę się Justek też opalił. I bardzo zgłodniał.
Nagotowały zatem dziewczyny fasolki
szparagowej, młodych ziemniaczków na parze i podały to z sałatką w sosie
musztardowym i zjadły tyle, że Justek z powodzeniem mógł udawać trzeci miesiąc
ciąży. Dziewczyny wpadły na pomysł wspólnego interesu i wybrały Justka na
menedżera. Justek uczciwie zakomunikował, że jak przyjdzie co do czego, Justek
inaczej płaci oficjalnie, inaczej pod stołem, a jeszcze inaczej w
rzeczywistości. I nalicza niezłą lichwę za pośrednictwo. Jeszcze nie dyrektor,
a już świnia. Wyznanie to nie odebrało jednak Justkowi stanowiska. Co by to
uczcić, Justek zjadł siódmą porcję i zapił piwem.
Doturlał się potem na przystanek, wielce
zadowolony z owoców dnia całego i wrócił do kota Filipa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz