A. nazywa kota
Filipa wypłochem i ma w tym trochę racji. Filip nie lubi gości, jeśli obwącha
komuś duży palec u nogi to jeśli chodzi o kontakty międzygatunkowe to świat i
ludzie, wyraz najwyższej sympatii. Żadnego głaskania i takim tam innych. Nie
pozwala sobie na poufałości. Przed tymi mniejszymi ucieka w popłochu, ukrywając
się we wnętrzu wersalki tudzież pod wanną, na większych patrzy z pełną
wyższości pogardą. Tylko pańcię kocha.
Siedzą sobie
ostatnio we dwóch na tarasie, Justek na fotelu z promocji, kot na dywaniki z
jeszcze większej promocji, a pod balkonem sceny niczym z Policjantów z Miami.
Godzina późna, Justek pisze (tak, pisze), kot czyni szkody obgryzając kwiatki.
A tam pod balkonem, krzyki, dyskusje, aresztowania, radiowozy, tajniacy,
rzucanie na glebę, groźby mężczyzn, prośby kobiet, wycie alarmów. A kot patrzył
na to wszytko ze zblazowaną miną, ziewając ukradkiem, te ludzie, te ludzie...
Dzień jak co dzień
w Grodzisku Mazowieckim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz