wtorek, 25 sierpnia 2015

Starcie gigantów czyli Justek piecze ciasto

Raz na pięć lat Justek piecze ciasto. Justek nie wie, po jaką cholerę to robi, chyba samej sobie na złość. Justek organizm ma zasadowy, ze względu na zdrową, racjonalną dietę warzywno-owocową. Mało słodki w związku z tym jest, raczej kwaskowato-wytrawny. Obce są mu stany zwane gastrofazą, pociesza się raczej gorzką kawą.

Raz na pięć lat jednakże, przychodzi taki dzień w życiu Justka, gdy odczuwa potrzebę zmierzenia się z materią ciasta. W tym celu kupuję mąkę, cukier i drożdże. Żadnych kremów, bitych śmietan, mas krówkowych i tym podobnych ohydztw. Jeśli ktoś Justka poczęstuje, Justek owszem skonsumuje z wielkim smakiem, ale rzadko, w homeopatycznych dawkach, jeszcze by się słodki zrobił, a tego sobie nikt nie potrafi wyobrazić. (słonych przekąsek Justek też nie znosi, chipsa nie tknie nawet pod karą chłosty, chrupki wydają się Justkowi czymś nad wyraz okropnym, Justek umiera na spotkaniach towarzyskich u normalnych ludzi).
Zakupił Justek niezbędne produkty, w tym kubek jagód u dwóch małych dziewczynek na sobotnim targu. Przystąpiwszy do dzieła skonstatował Justek, że brak mu w domu białej mąki. Nic dziwnego, od lat jej nie używa - nie smaży naleśników, placków, nie lepi pierogów, nie kręci śląskich klusek. Znalazł jedynie w szafce ciemną mąkę, bowiem rok temu postanowił upiec chleb. A że zakwas Justkowi nie wyszedł (nie wyrósł, tylko spleśniał i usechł) przełożył Justek zamiar upieczenia chleba na lepsze czasy.
Mniej więcej dwa miesiące temu wpadł natomiast na pomysł, by pierwszy i 

ostatni raz w życiu usmażyć naleśniki. Nie wpadł na to, że ciemna mąka nie zachowuje się jak biała i w związku z powyższym inaczej się robi z takiej mąki ciasto naleśnikowe niż to opisane w "Kawalerskiej kuchni". Wyszło Justkowi coś, co przypominało konsystencją klej stolarski i z trudem pozwoliło się uformować w placek. Że też jeszcze nikt Justkowi nie zaproponował własnego programu na Kuchnia TV.







 Justek nie korzysta na co dzień z przepisów, dlatego ich nie zamieszcza na niniejszym blogu. Gotuje intuicyjnie. Kroi warzywa i wrzuca je na oślep do garnka. Przepisy wyrafinowane oparte są z reguły na dziwacznych i drogich składnikach, które dodaje się w ilości - ksztyna, kapka, ździebko. Po cholerę Justek ma kupować owoce acai 220 zł/kg, by dodać do dania trzy sztuki, świeże liście bambusa, źdźbło spiruliny, marynowane grzybki trini-lini i sraczkowaty pieprz wyjęty z odchodów białego nosorożca, skoro na ryneczku w Wypizdowie sprzedają aromatyczny lubczyk w dużych torebkach? Przepisy niewyrafinowane zaś opierają się na kostkach bulionowych, z których Justek nie korzysta i innych takich, których Justek nie lubi. Justek preferuje proste dania jednogarnkowe z lokalnych sezonowych produktów.

Skonstatowawszy brak białej mąki, Justek postanowił zastąpić ją ciemną, ryzykując uzyskanie brązowego zakalca. Mógł skoczyć do sklepu, ale nie chciało mu się. Kto nie ryzykuje, ten nie je brązowego zakalca. Mąki Justek nie przesiał, bo wyrzucił sitko. A wyrzucił  sitko, bo było brzydkie,a nie chciał mieć w domu Justek brzydkiego sitka. Próbował przesiać mąkę przy pomocy tarki, jak ch*jowa pani domu, ale to pomysł okazał się ch*jowy. Nie miał miarki ani wagi, zatem produkty dozował na oko. Trochę mąki, trochę soli, jak nie wyjdzie to nie ze złej woli.





Drożdze wykipiały i uświnił sobie Justek ścierkę.


Ciasto wyrosło ładnie, ale Justek zapomniał sfotografować.
Justek nie ma termometru na drzwiach kuchenki, są jakieś cyferki na pokrętełku, których znaczenia Justek jeszcze nie rozszyfrował. Stwierdził, że nastawi na chybił-trafił. W końcu wieki całe kobiety piekły w piecach bez termometrów i pokrętek i jakoś im wychodziło. Poszedł Justek czytać książkę. Ciasto się ładnie upiekło i jeszcze zdążył Justek na koncert w parku.




 Kolejne starcie gigantów za lat pięć.                                



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz