niedziela, 24 maja 2015

Justek na finisażu


Justek udał się w do Muzeum Narodowego na finisaż wystawy Olgi Boznańskiej. To jedna z ulubionych Justka malarek. Kolejka jak stąd do końca świata, Justek ledwo zdążył na zajęcia jogi. Do sali z ekspozycją stałą w ogóle nie zajrzał. Justek wie od znajomej malarki, że to, co pokazano na wystawie, to popłuczyny twórczości Boznańskiej, taki szósty obieg. Justek jednak z przyjemnością ten szósty obieg obejrzał. Z okazji finisażu można było za darmo posłuchać przewodnika. Justek nie miał jednak zdrowia zbyt długo przeciskać się przez skłębione poirytowane masy ludzkie , obejrzał wszystkie obrazy i uciekł do sali ze sztuką średniowieczną. 

Do jego uszu dobiegło tylko, że Boznańska pochodziła z bardzo bogatej rodziny. Jej ojciec ją niesłychanie wspierał. Wielu wówczas uzdolnionych malarzy, by przeżyć specjalizowało się w upiększonych portretach, przez co nie mieli szansy rozwinąć skrzydeł. Ona z fotoszopa nie korzystała, sportretowane przez nią postaci - kolokwialnie rzecz ujmując – są czasami brzydkie. Malowała jak chciała, a to luksus, na który niewielu mogło sobie wówczas pozwolić. 

Tu mała dygresja. Justek jest na zakupach w Biedronce. Tłum dziki. Ktoś Justka potrąci - uśmiecha się i przeprasza. To samo na peronie PKP, to samo na bazarze, to samo na ulicy. Justek jest w teatrze lub galerii sztuk pięknych. Towarzystwo z najwyższej półki, wykształcone jak sku*wysyn, zna wiele słów z pierwszej setki, także w innych językach, a słowa "przepraszam" jakoś nie kojarzy, jakby nie istniało. Justek ma parę teorii na ten temat, ale zachowa je dla siebie.

Jedna właśnie taka dama, która wystawę oglądała w towarzystwie innych dam (konwersacja na poziomie akademickim), chcąc bliżej podejść do jednego z obrazów dźgnęła Justka łokciem, po czym popchnęła rączką. Justek miał ochotę złapać starszą czcigodną damę za łokieć i udzielić jej reprymendy na poziomie zdecydowanie nieakademickim. Ale stwierdził, że nie będzie robił przedstawienia, no i ma szacunek dla starszych. Poza tym musiałby udzielić takiej samej lekcji kilkunastu innym starszym damom, które również przepychały się jak kury na grzędzie. Jak bum cyk cyk podobne zachowała Justek obserwuje głównie w teatrach i galeriach sztuki w kręgach "wykształconego jaśniepaństwa". W takich miejscach Justek się zamienia w bolszewika i zaczyna tęsknić za Marksem. 

By poprawić sobie humor udał się Justek do sklepiku, gdzie zakupił pocztówkę z wizerunkiem św. Anny, która jest twarzą Muzeum Narodowego. Justek często miętoli usta wskazującym palcem, stąd darzy ten wizerunek szczególną sympatią, dostrzegając w św. Annie swoją bratnią duszę. Obejrzał również gablotę z figurkami porcelanowych kotów. Justek nie lubi takich durnostojek i żadnej nie chciałby mieć na własność, ale w jednej z figurek rozpoznał kota Filipa, i poczuł coś na kształt wzruszenia.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz