sobota, 6 września 2014

Jak się Justek na koncert nie wybrał.




Firma Justka raz do roku organizuje tzw. event dla wszystkich pracowników. Jak Justek do tej pory nie jeździł, tak w tym roku postanowił się wybrać. Firma kosztem Justka premii i Justka podwyżki stadion Legii wynajęła, by na stadionie tym zorganizować różne atrakcje, w tym koncert sławnego zespołu. Justek postanowił, że pojedzie, umówił się z koleżankami z działu i przemyślał, w co się ubierze. Co prawda obiecał sobie wstrzemięźliwość od września, ale przecież pić darmowy alkohol to jak nie pić wcale.

W nocy Justek spał kiepsko, jakieś dreszcze miał i inne symptomaty nadchodzącego nieszczęścia. W dodatku miał wstać o 8 rano, by się udać do dentystki i ubzdurał sobie przez sen, że nie usłyszy budzika.

W dodatku  kot wstał i wrzeszczał w nocy, trzeba go było złapać i zamknąć w kozie, i jakieś muchy hałasowały, trzeba je było wybić pozostając w półśnie. Justek wstał jakiś połamany i w tym stanie poczłapał do dentystki, która na szczęście przyjmuje dwa domy dalej. Na fotelu Justkowi zaczęło z nosa ciec, tak jakby nieśmiało, w trakcie borowania, rentgena, piaskowania i fluoryzacji. Justek był tak osłabiony, że jak mu zabierali w recepcji ¼ pensji nawet nie mrugnął.

Coraz gorzej mu było, ale odstał swoje w sklepie mięsnym co by kotu kupić nerkę wieprzową, po czym udał się na jogę. Tam zaczął kichać, ale do końca dotrwał. Przynajmniej miał pretekst podczas trudniejszych ćwiczeń, by je przerwać i nos wysmarkać.

Wrócił do domu, wierząc naiwnie, że mu przejdzie do wieczora, nawet na spacer poszedł, na łąki, kwiatków nazbierał. Wrócił nieswój, zaczął sprzątać, ale wrażenie miał rychłej śmierci. Najgorzej, że nie kupił nic obiadowego z myślą, że zje coś z cateringu pod darmową wódkę. Położył się do łóżka, zamówił pizzę i obejrzał z kotem dwa filmy na laptopie. Do jutra mu przejdzie. O ile nie umrze rzecz jasna.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz