sobota, 25 stycznia 2014

Dokąd zabrała Justka Pa

Justek umówił się z Pa w siedzibie Grodziskiej Alternatywny (jest coś takiego), gdzie miała przeprowadzić krótki wywiad z jakimś miejscowym notablem. Podobno dwa lata wcześniej Justek był  tam na wernisażu, czego za cholery nie pamięta, ale możliwe, że był. Musiał to być naprawdę udany wernisaż ;-) Pa trochę się spóźniła, w wyniku czego spędził Justek kwadrans otoczony stadem piszczących trzynastoletnich dziewcząt, co graniczyło z przeżyciem traumatycznym.
Grodziska Alternatywa okazała się jedynie bazą, z której wyruszyły na Noc Twórczości do Milanówka. Pa odpadła wycieraczka od strony kierowcy, a że trochę lało, podróż to była pełna wrażeń. Justek nie w ciemię bity. Spotkał się kilkanaście dni wcześniej z Jasnowidzką, a ta nie wspominała, by Justek miał wkrótce zginąć tragicznie. Zatem uspokoił Pa, żeby się nie martwiła brakiem wycieraczki i pocieszyła chociaż tym, że jej pas bezpieczeństwa działał, bo ten Justkowy to nie za bardzo. Mknęły zatem wesoło wielkim sedanem, pamiętającym najlepsze czasy Dynastii i trochę trzęsły się z zimna, bo ogrzewanie też szwankowało. W dodatku Justkowi przemokły gustowne kozaczki za 38 zł, zatem z wielką ulgą wysiadł z gabloty i pobiegł do milanowskiego gimnazjum, gdzie Noc Twórczości się odbywała.
Impreza ta zorganizowana z myślą o gimnazjalistach i ich rodzicach bardzo przypadła Justkowi do gustu. Pa przyjechała tam służbowo uzbrojona w radiowy mikrofon, Justek towarzysko. Najpierw obejrzał przedstawienie teatralne, z którego niewiele zrozumiał, bo zaczął oglądać w mniej więcej w połowie. Siedział między dyrektorką szkoły a panem burmistrzem, żeby nikt nie miał wątpliwości, że Justek się nie potrafi ustawić. Potem był bardzo ciekawy wykład na temat twórczości Chełmońskiego, Justek słuchał zafascynowany. Za Chełmońskim jakoś szczególnie nie przepada, bo się go trochę boi, ale pan w tureckim sfeterku bardzo ciekawie opowiadał. Na koniec śpiewał przesympatyczny chłopiec, przygrywając sobie na gitarze, a potem śliczna dziewczynka francuskie ballady.
Po występach udał się Justek na warsztaty decoupagu. Amatorszczyzna. Ale zrobił Justek gustowną podstawkę pod kubek z kawą. Wszyscy myśleli, że Justek tam naucza, stąd pojawiały się pytania w stylu: A w którym dzbanku kawa, a gdzie toaleta? Jedna kobitka powiedziała Justkowi nawet, że ma znaną twarz. Podniecił się Justek, to musi być znak rychłej sławy i bogactwa.

Tymczasem Pa przeprowadziła już wszystkie wywiady, a Justek wysuszył suszarką podstawkę. Udały się zatem na poczęstunek, który jak się okazało został już prawie w całości skonsumowany. Została tylko padlina (której Pa także nie je) i chleb. Pa znalazła ostatni plasterek sera, którym się z Justkiem podzieliła, a Justek oddał Pa kawałek cudem ocalałej papryki. Wzruszone wsiadły do swojej limuzyny i w najlepszych humorach wróciły do Grodziska.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz