Justek umówił się z Pa w siedzibie
Grodziskiej Alternatywny (jest coś takiego), gdzie miała przeprowadzić krótki
wywiad z jakimś miejscowym notablem. Podobno dwa lata wcześniej Justek był tam na wernisażu, czego za cholery nie
pamięta, ale możliwe, że był. Musiał to być naprawdę udany wernisaż ;-) Pa
trochę się spóźniła, w wyniku czego spędził Justek kwadrans otoczony stadem
piszczących trzynastoletnich dziewcząt, co graniczyło z przeżyciem traumatycznym.
Grodziska Alternatywa okazała się jedynie
bazą, z której wyruszyły na Noc Twórczości do Milanówka. Pa odpadła wycieraczka
od strony kierowcy, a że trochę lało, podróż to była pełna wrażeń. Justek nie w
ciemię bity. Spotkał się kilkanaście dni wcześniej z Jasnowidzką, a ta nie
wspominała, by Justek miał wkrótce zginąć tragicznie. Zatem uspokoił Pa, żeby
się nie martwiła brakiem wycieraczki i pocieszyła chociaż tym, że jej pas
bezpieczeństwa działał, bo ten Justkowy to nie za bardzo. Mknęły zatem wesoło wielkim
sedanem, pamiętającym najlepsze czasy Dynastii i trochę trzęsły się z zimna, bo
ogrzewanie też szwankowało. W dodatku Justkowi przemokły gustowne kozaczki za
38 zł, zatem z wielką ulgą wysiadł z gabloty i pobiegł do milanowskiego
gimnazjum, gdzie Noc Twórczości się odbywała.
Impreza ta zorganizowana z myślą o
gimnazjalistach i ich rodzicach bardzo przypadła Justkowi do gustu. Pa
przyjechała tam służbowo uzbrojona w radiowy mikrofon, Justek towarzysko.
Najpierw obejrzał przedstawienie teatralne, z którego niewiele zrozumiał, bo
zaczął oglądać w mniej więcej w połowie. Siedział między dyrektorką szkoły a
panem burmistrzem, żeby nikt nie miał wątpliwości, że Justek się nie potrafi
ustawić. Potem był bardzo ciekawy wykład na temat twórczości Chełmońskiego, Justek
słuchał zafascynowany. Za Chełmońskim jakoś szczególnie nie przepada, bo się go
trochę boi, ale pan w tureckim sfeterku bardzo ciekawie opowiadał. Na koniec
śpiewał przesympatyczny chłopiec, przygrywając sobie na gitarze, a potem
śliczna dziewczynka francuskie ballady.
Po występach udał się Justek na warsztaty
decoupagu. Amatorszczyzna. Ale zrobił Justek gustowną podstawkę pod kubek z
kawą. Wszyscy myśleli, że Justek tam naucza, stąd pojawiały się pytania w
stylu: A w którym dzbanku kawa, a gdzie toaleta? Jedna kobitka powiedziała
Justkowi nawet, że ma znaną twarz. Podniecił się Justek, to musi być znak
rychłej sławy i bogactwa.
Tymczasem Pa przeprowadziła już wszystkie
wywiady, a Justek wysuszył suszarką podstawkę. Udały się zatem na poczęstunek,
który jak się okazało został już prawie w całości skonsumowany. Została tylko
padlina (której Pa także nie je) i chleb. Pa znalazła ostatni plasterek sera,
którym się z Justkiem podzieliła, a Justek oddał Pa kawałek cudem ocalałej
papryki. Wzruszone wsiadły do swojej limuzyny i w najlepszych humorach wróciły
do Grodziska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz